"Zostawiłem żonę, gdy urodziła naszego syna. Po latach zacząłem żałować, że byłem tchórzem"

"Zostawiłem żonę, gdy urodziła naszego syna. Po latach zacząłem żałować, że byłem tchórzem"

"Zostawiłem żonę, gdy urodziła naszego syna. Po latach zacząłem żałować, że byłem tchórzem"

Canva.com

"10 lat temu dostałem telefon od pielęgniarki, że Joanna urodziła naszego syna. Mojego pierwszego potomka. Ucieszyłem się, ale gdy tylko go zobaczyłem w łóżeczku, spanikowałem. Zanim żona wróciła do domu z małym, ja zdążyłem się spakować i wrócić do rodzinnej miejscowości. Nie byłem gotowy na bycie ojcem. Po rozwodzie zacząłem jednak żałować swojej decyzji. Musiał upłynąć 10 lat, aby Asia mi wybaczyła. Ale nie było to proste i każdego dnia dawała mi odczuć, że popełniłem największy błąd życia". 

Reklama

Publikujemy list naszego czytelnika. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Czekamy na historie pod adresem: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.

Dziesięć lat temu odebrałem telefon z porodówki

Pielęgniarka oznajmiła mi, że Joanna, moja żona, urodziła naszego syna. Mojego pierwszego potomka. Powinienem wtedy poczuć radość, ekscytację – i faktycznie, przez chwilę tak było. Ale to wszystko zmieniło się w momencie, kiedy po raz pierwszy spojrzałem na dziecko. Małe, kruche ciałko w łóżeczku, całkowicie zależne ode mnie, a ja spanikowałem. Nie wiedziałem, co z tym zrobić, jak unieść odpowiedzialność. Strach zmroził mi krew w żyłach.

Joanna nie zauważyła, że coś jest nie tak. Była zbyt zmęczona, zbyt zajęta noworodkiem, żeby zrozumieć, co się we mnie działo. Może też po prostu ufała, że dam radę. Zawsze byłeś taki pewny siebie – mówiła kiedyś. Może miała rację, ale to już nie miało znaczenia. Gdy ona w szpitalu opiekowała się naszym synem, ja w domu pakowałem walizkę.

Czułem, że to zbyt wiele. Myślałem, że nie jestem gotowy, że nie dam rady, że wciąż mam czas na to, by dojrzeć. Wtedy wydawało mi się to sensowne. Ucieczka była najłatwiejszym rozwiązaniem.

Smutny mężczyzna płacze Canva

Przez lata nie potrafiła mi wybaczyć

Rozwód przyszedł szybko. Joanna nie walczyła o mnie. Nie dziwiłem się – sama miała już na głowie syna, którego ja zostawiłem. Ostatnie spotkanie z nią było lodowate. Spojrzała na mnie raz, prosto w oczy, a ja zobaczyłem w nich taki ból, taki zawód, że odwróciłem wzrok. Wtedy jeszcze nie rozumiałem w pełni, co zrobiłem. Miałem nadzieję, że czas zagoi rany, że jakoś się ułoży.

Ale czas nie leczył ran, a jedynie je pogłębia. Z każdym rokiem, z każdymi świętami, każdym urodzinowym tortem, którego nie kroiłem dla mojego syna, czułem, jakbym znowu od nowa podejmował tę samą błędną decyzję. Zamiast być ojcem, siedziałem sam w moim mieszkaniu, odliczając lata, które straciłem. Próbowałem spotykać się z synem, próbowałem być częścią jego życia, ale nie było to proste. Joanna, choć pozwalała na te wizyty, robiła to z chłodem, który mówił wszystko. Nie chciała mnie w swoim życiu, a ja nie mogłem jej za to winić.

Minęło dziesięć lat, zanim zdobyłem się na prawdziwą próbę naprawienia czegokolwiek. Te dziesięć lat to była moja pokuta. Każdy dzień przypominał mi, że ucieczka, która miała mi przynieść ulgę, tylko pogłębiła mój strach. Zrozumiałem, że nie uciekałem przed ojcostwem, tylko przed sobą samym. Przed odpowiedzialnością, przed konfrontacją z własnymi słabościami. Asia, po tych latach, zaczęła mi wybaczać, ale nie było to łatwe. Wciąż dawała mi do zrozumienia, że nie jestem już tą osobą, którą kiedyś byłem dla niej. Zbudowałem między nami mur, którego teraz, po dziesięciu latach, próbuję powoli rozbierać.

Nasz syn rośnie, a ja próbuję być w jego życiu. Każdy wspólny weekend, każda rozmowa, to dla mnie przypomnienie, jak bardzo go zawiodłem. Ale jednocześnie to moja szansa na odkupienie. Asia może mi wybaczyć lub nie, ale wiem jedno – nigdy już nie ucieknę.

Roman

Marcin Hakiel i Dominika Serowska wybierają imię dla dziecka. A jednak są zaręczeni - wygadał się prowadzący
Źródło: AKPA
Reklama
Reklama
Reklama

Popularne

Reklama