"Piszę do Was w chwili, gdy emocje wciąż jeszcze we mnie buzują, bo czuję się głęboko rozczarowana sytuacją, która niedawno miała miejsce. Dotyczy ona mojej przyszłej synowej i kwestii, którą każda matka, czy też teściowa, uważa za wyjątkowo ważną – sukni ślubnej. W Wiedniu kupiłam Baśce w ramach niespodzianki przepiękną, bogato zdobioną suknię. Baśka nią pogardziła".
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Prześlij swoją historię na: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Byłam przekonana, że synowa się ucieszy
Otóż pracuję od kilku lat w Wiedniu, a jak wiadomo, to miasto słynie nie tylko z historii i kultury, ale także z niesamowitych butików z modą ślubną. Kiedy dowiedziałam się, że mój syn i jego narzeczona planują ślub, od razu zaczęłam myśleć o tym, jak mogę zaangażować się w ten dzień. Pragnęłam, aby moja przyszła synowa wyglądała olśniewająco.
Zaczęłam więc szukać sukni ślubnej, która byłaby nie tylko elegancka, ale także wyjątkowa – w końcu to nie jest zwykła okazja. W Wiedniu znalazłam butik, który oferował przepiękne kreacje, wprost stworzone na ten jeden, jedyny dzień. Po rozmowach z projektantem wybrałam suknię, która według mnie była doskonała – z koronkowymi detalami, z mieniącymi się kryształkami, z długim trenem i z efektownym welonem. Normalnie cudo. Taka, która z pewnością przyciągnęłaby wzrok wszystkich gości i uczyniłaby moją synową prawdziwą królową tego dnia. Byłam dumna z tego wyboru i nie mogłam się doczekać, aż jej ją pokażę.
Canva
Przyszła synowa pogardziła niespodzianką
Niestety, gdy pokazałam przyszłej synowej tę suknię, reakcja była daleka od tego, jakiej się spodziewałam. Zamiast radości i zachwytu, jej twarz zdradzała wyraźne rozczarowanie. Z początku nie wiedziałam, co się dzieje. Dopiero po chwili powiedziała, że suknia jest zbyt bogato zdobiona. Że nie jest to jej styl, bo ona marzyła o czymś skromniejszym, prostym i minimalistycznym. Mówiła, że suknia, którą wybrałam, jest "za bardzo glamour", a ona wolałaby coś "delikatniejszego".
Byłam w szoku. Co więcej, przyszła synowa w końcu zaproponowała, że przerobi suknię, by była bardziej w jej stylu – mówiła o usunięciu niektórych zdobień, skróceniu trenu i nawet o zmianie welonu na coś bardziej skromnego. Czułam, jakby ktoś podciął mi skrzydła.
Przyznaję, że byłam oburzona. Przerabianie sukni wydawało mi się nie tylko niepotrzebne, ale wręcz niegrzeczne. Przecież wiedziałam, co robię, wybierając taką kreację.
Moje rozczarowanie dodatkowo spotęgował fakt, że synowa nie próbowała nawet zrozumieć mojej perspektywy. Odniosłam wrażenie, że kompletnie zlekceważyła to, ile serca włożyłam w ten zakup. Nie chodziło tu tylko o pieniądze, choć suknia była naprawdę kosztowna. Chodziło o gest, o to, że chciałam, by czuła się w tym dniu wyjątkowo, że chciałam ją obdarować czymś, co podkreśli jej piękno. Zamiast tego, poczułam, że wzgardzono moim wspaniałym prezentem.
Janina