"Mój mąż odkąd pamiętam, pisze listy z koleżanką z młodości. Chodzi o takie papierowe, klasyczne listy na ładnej papeterii. On mnie uspokajał, że to tylko korespondencyjna przyjaciółka, ale w końcu po latach, nie wytrzymałam i kilka z tych listów przeczytałam".
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Prześlij swoją historię na: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Mąż ma korespondencyjną przyjaciółkę
Zacznę od tego, że mój mąż od zawsze był mi wierny i nigdy nie dał mi powodu, bym mogła sądzić inaczej. Nasz związek wydaje się harmonijny, pełen wzajemnego szacunku i zrozumienia. Nie jesteśmy parą, która się kłóci czy wyrzuca sobie różne sprawy. Jednak, odkąd pamiętam, mąż regularnie dostawał listy od swojej dawnej koleżanki, pisane na eleganckiej papeterii. Odpowiadał jej w ten sam sposób, zawsze z zadowoleniem wybierał ładny papier, dbał o detale.
Mówił mi, że to tylko stara przyjaciółka. Podkreślał, że korespondencja to dla niego forma podtrzymywania więzi z przeszłością, rodzaj rytuału, który w dzisiejszych czasach, kiedy wszystko dzieje się online, jest rzadkością. Początkowo wierzyłam mu bez zastrzeżeń, a może po prostu nie chciałam o tym za dużo myśleć. Ale przez lata ta sytuacja zaczęła mnie coraz bardziej niepokoić.
Mój mąż nigdy nie był wylewny w słowach. Oczywiście, mówi mi, że mnie kocha, okazuje to na różne sposoby, ale nie jest kimś, kto często dzieli się swoimi myślami czy emocjami. Dlatego zastanawiałam się, co on tak wypisuje w tych listach.
Przeczytałam kilka ich listów
Pewnego dnia, po latach trwania w tym niepewnym stanie, nie wytrzymałam. Złamałam jego zaufanie i przeczytałam kilka z tych listów. Nie jestem z tego dumna, wiem, że to było złe, ale emocje wzięły górę. Ku mojemu zdziwieniu, nie znalazłam w nich nic, co mogłoby mnie zaniepokoić pod kątem romantycznym. Wręcz przeciwnie – mój mąż pisał do niej o mnie. Opowiadał o naszym życiu, naszych wspólnych planach, czasem o drobnych kłótniach, ale zawsze bardzo pozytywnie. Opisywał mnie jako osobę ciepłą, inteligentną, i jak wynikało z listów, był ze mnie naprawdę dumny.
To, co odkryłam, nie tylko mnie uspokoiło, ale też w pewnym sensie zasmuciło. Z jednej strony między nimi nie ma żadnego romansu, ale zauważyłam pewien problem. Problemem jest to, że potrafi wylewnie dzielić się swoimi przemyśleniami i uczuciami z kimś innym, podczas gdy ja nigdy nie byłam adresatką takiego rodzaju słów.
Nie chodzi mi o to, żeby mój mąż przestał pisać do swojej przyjaciółki. Wiem, że to dla niego ważne. Ale chciałabym, żeby potrafił tak samo zwierzać się mnie, żebyśmy razem mogli prowadzić takie głębokie rozmowy.
Beata