"Wszyscy zawsze mówili mi, że ja to nie potrafię odpoczywać. Ale ja po prostu miałam swoją misję. Chciałam pracować dużo, żeby móc odłożyć trochę na czas mojej emerytury. Wtedy naprawdę zamierzałam odpocząć. Pozwiedzać trochę świat i odsapnąć. Niestety moja synowa zadbała o to, żebym się nie nudziła. Bo ktoś przecież musi zająć się wnukami".
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Czekamy na historie pod adresem: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
A miało być tak pięknie
A miało być tak pięknie. Przez całe życie planowałam sobie, jak to super będzie mi na emeryturce. Że sobie świat pozwiedzam, przeczytam w końcu książki, które kupowałam i w końcu się po prostu wyśpię.
Wszyscy mi wciąż mówili, że ja nie potrafię odpoczywać. Jest w tym trochę prawdy, bo jak wkręciłam się w jakieś zadanie, to ciężko mi było je przerwać, ale to wszystko właśnie po to, żebym po latach mogła odpocząć.
No i taki był plan. Cała rodzina już wiedziała, że zaczynam emeryturę i przez jakiś czas nie ma mnie dla nikogo. Niestety synowa już miała dla mnie inny plan, który musiałam zrealizować.
canva.com
Postanowiła, że wróci do szkoły
Moja synowa urodziła wnuki bardzo wcześnie. Przerwała na ten czas szkołę, ale nie uprzedzała mnie, że tak szybko będzie chciała do niej wrócić. Chłopcy mają obecnie 10 miesięcy, a ona od początku września znów uczęszcza na zajęcia.
Oczywiście nie dopytała, czy ja się nimi zajmę, tylko uznała, że skoro już skończyłam pracę, to teraz będę miała wystarczająco dużo czasu, żeby z nimi siedzieć.
Na początku się na nią obraziłam, ale później uznałam, że to przecież moje wnuki i powinnam pomóc. No ale oczywiście na moich zasadach. Musi przywozić chłopców do mnie i ich ode mnie odbierać.
Wszystko jej nie pasuje
Ja chłopakom gotuję, przebieram ich, wymyślam im zabawy, ale mojej synowej ciągle coś nie pasuje. A to dieta nie taka, a to ubranka brzydkie. Może faktycznie mam inny gust niż ona, ale jak daje za mało ciuszków, a dzieci się ubrudzą, to muszę im coś kupić na przebranie.
Ja gotuję tak, jak zawsze. Nie chcę zmieniać swojej diety, więc chłopcy muszą jeść to, co ja. Jak jej coś nie pasuje, to niech przywozi im posiłki. W końcu to ona jest matką. A ja od niej nie słyszę czasem nawet słowa "dziękuję". Zupełnie, jakby wszystko, co robię, było moim obowiązkiem, a nie dobrą wolą. A jej szkoła ma trwać jeszcze 3 lata. Nie wiem, jak ja to wytrzymam.
Marianna