"Kubuś, który był cały przemoczony, złapał z tego wszystkiego katar, ale uśmiech nie schodził mu z ust. Czułam ulgę, że synek nie płacze, a za chwilę wrócimy do ciepłego, suchego domu i napijemy się ciepłej herbaty. Niestety, moja radość nie trwała zbyt długo. Na kolejnym przystanku kierowca wyprosił nas z autobusu".
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Czekamy na historie pod adresem: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Wracałam z synkiem z wycieczki
Niedawno postanowiłam zabrać mojego pięcioletniego synka, Kubusia, na wycieczkę rowerową. Plany były piękne — trochę ruchu na świeżym powietrzu, chwila relaksu i mnóstwo radości. Jednak jak to często bywa, pogoda postanowiła zrobić nam psikusa. Nagle z nieba lunęło tak intensywnie, że w mgnieniu oka byliśmy całkowicie przemoknięci. Na szczęście Kubusia udało się utrzymać w dobrym humorze do chwili, gdy znaleźliśmy się na przystanku autobusowym, szukając pod wiatą schronienia przed deszczem.
Kiedy w końcu na horyzoncie pojawił się autobus jadący w stronę naszego domu, myślałam, że najgorsze już za nami. Pomogłam synkowi wejść do środka i "zaparkowałam" nasze rowery w przeznaczonej na nie części autobusu. Kubuś, który był cały przemoczony, złapał z tego wszystkiego katar, ale uśmiech nie schodził mu z ust.
Czułam ulgę, że synek nie płacze, a za chwilę wrócimy do ciepłego, suchego domu i napijemy się ciepłej herbaty. Niestety, moja radość nie trwała zbyt długo. Na kolejnym przystanku kierowca wyprosił nas z autobusu.
Canva
Kierowca wyprosił nas z autobusu
Wszystko przez dwoje ludzi, którzy chcieli wsiąść do środka — mężczyznę na wózku inwalidzkim oraz kobietę z dzieckiem w spacerówce. Ku mojemu zaskoczeniu, kierowca podszedł do nas z niezbyt przyjemną wiadomością — musieliśmy wysiąść. Zaznaczył przy tym, że ze względu na ograniczone miejsce w autobusie, ich potrzeby są priorytetowe, a my z naszymi rowerami musimy ustąpić im miejsca.
Reakcja Kubusia była natychmiastowa — jego oczy się zaszkliły, a bródka zaczęła trząść się ze smutku. Serce mi pękło, gdy zobaczyłam jego rozczarowanie, a przemoczone ubranie i spływający z noska katar tylko potęgowały moje emocje. W jednej chwili z ciepłego autobusu trafiliśmy na przystanek bez wiaty, gdzie zmarznięci i zmęczeni musieliśmy czekać na kolejny transport.
Rozkład jazdy nie wyglądał pocieszająco. Kolejny autobus miał przyjechać dopiero za 20 minut. Staliśmy tam przemoknięci do suchej nitki. Serce mi pękało, że nie byłam w stanie zrobić zupełnie nic w tej sytuacji.