"Brat Tomka zawsze był złośliwy i nie bardzo żywił do mnie pozytywne uczucia. Mimo to, zawsze starałam się być dla niego miła, a na rodzinnych zjazdach z ciekawością słuchałam jego rewelacji o pracy. Na ostatnie urodziny podarował mi poradnik, z którego mam się dowiedzieć, jak być dobrą żoną i spełniać zachcianki małżonka. Poskarżyłam się mężowi, ale ten zwyczajnie zaczął się śmiać i powiedział, że nie powinnam się przejmować".
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Czekamy na historie pod adresem: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Brat mojego męża to mistrz złośliwości
Brat Tomka, Michał, od zawsze był trudnym przypadkiem. Może nie trudnym w sensie oczywistych konfliktów, ale miał w sobie coś, co sprawiało, że każda rozmowa z nim była jak balansowanie na krawędzi – nigdy nie wiedziałam, co powie, ani jakie ukryte złośliwości wyciągnie z rękawa. Zawsze miał w sobie ten chłodny dystans, coś, co sprawiało, że choć udawał życzliwość, wiedziałam, że w gruncie rzeczy mnie nie lubi. Nie wiem, czy chodziło o to, że jestem z jego młodszym bratem, czy może o coś głębszego, czego nigdy nie zrozumiem. Mimo to, trzymałam fason – przy każdej rodzinnej imprezie, spotkaniach świątecznych czy zwykłych kolacjach. Z uśmiechem na twarzy i odpowiednio dobraną dawką zainteresowania słuchałam jego monologów o najnowszych wyzwaniach w pracy i podbojach zawodowych.
Nie liczyłam, że kiedykolwiek będziemy przyjaciółmi, ale też nie spodziewałam się, że wejdzie na taki poziom złośliwości, który osiągnął przy okazji moich ostatnich urodzin.
Zawsze miał specyficzne podejście do prezentów, co do tego nie miałam wątpliwości. Był jednym z tych ludzi, którzy dają rzeczy, które sami chcieliby dostać albo – co gorsza – dają takie, które mają subtelnie wbić szpilę. W dniu moich urodzin, podczas kameralnej imprezy w gronie rodziny, Michał wręczył mi elegancko zapakowaną paczkę. Nic nie podejrzewałam, przynajmniej do momentu, kiedy zobaczyłam, co jest w środku. Książka. Ale nie byle jaka książka.
Canva
Absurdalny prezent na urodziny
Tytuł od razu przyciągnął moją uwagę, bo brzmiał jak jakiś relikt z dawnych czasów: „Jak być idealną żoną: Przewodnik dla kobiet, które chcą uszczęśliwić swojego męża”. Pomyślałam, że może to jakaś ironia, żart. Ale kiedy otworzyłam książkę i przekartkowałam kilka stron, zrozumiałam, że nie. To była książka jak najbardziej na serio, pełna „praktycznych” porad, jak powinnam prowadzić dom, zawsze być gotowa na spełnianie potrzeb małżonka i, oczywiście, jak zachowywać odpowiedni poziom uległości. Rady typu: „zadbaj o to, by zawsze wyglądać świeżo i atrakcyjnie, kiedy mąż wraca z pracy” albo „nigdy nie podważaj autorytetu męża w obecności innych” były jedynie początkiem tego festiwalu absurdów.
Wieczorem, kiedy Tomek wrócił do domu, czekałam na moment, kiedy będę mogła mu opowiedzieć o tym „wspaniałym” prezencie. Nie mogłam się doczekać, żeby zobaczyć jego reakcję. Kiedy opowiedziałam mu, co się wydarzyło i pokazałam książkę, spodziewałam się oburzenia, może jakiejś kłótni z bratem na temat niestosowności takiego daru. Ale Tomek spojrzał na okładkę, potem na mnie, i wybuchnął śmiechem.
Tomek zamiast mnie wesprzeć, najzwyczajniej w świecie mnie wyśmiał. Tak naprawdę, pomyślałam, obaj byli siebie warci. Michał złośliwy, Tomek niepoważny. Dwaj bracia, którzy najwyraźniej mieli podobne podejście do kobiet i swoich partnerek.
Bez słowa wstałam, wzięłam tę durną książkę ze stołu i po prostu wyrzuciłam ją do kosza. Z trzaskiem zamknęłam pokrywę, tak jakby to miało zakończyć całą tę absurdalną sytuację. Tomek próbował coś mówić, tłumaczyć.
Książka, razem z całą swoją „mądrością”, leżała w koszu, gdzie było jej miejsce. I tam miała pozostać. A ja – choć w tamtym momencie pełna złości – wiedziałam, że to był pierwszy krok w wyznaczaniu nowych granic. Z Michałem więcej nie musiałam rozmawiać. Tak postanowiłam.
Hania