"Gdy zaszłam w ciążę z Pawłem, jedynym synem Bożeny, to teściowa od razu mi zapowiedziała, że cieszy się na narodziny wnuka, ale nigdy nie wybaczy mi tego, że w przeszłości zdradziłam męża. Każdego dnia przypominała mi o moich błędach młodości, które już dawno mąż mi wybaczył. Teraz, gdy na świecie pojawił się nasz syn, teściowa odwiedza nas codziennie, rozpływa się nad małym, ale mnie traktuje jak powietrze".
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Czekamy na historie pod adresem: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Trudne życie
Kiedy zaszłam w ciążę z Pawłem, jedynym synem Bożeny, od razu wiedziałam, że nie będzie łatwo. Teściowa, jak to teściowa, miała swoje zdanie na każdy temat, a ja od początku byłam na straconej pozycji. Nie minęły dwa dni od ogłoszenia radosnej nowiny, a ona już zapowiedziała mi, że choć cieszy się na narodziny wnuka, to nigdy nie zapomni mi przeszłości. Wspominała, że zdradziłam męża. Mój mąż mi wybaczył. Teściowa nigdy. Ona trzymała tę urazę jak sztandar, a każde spotkanie przypominało mi o błędach, które chciałam zostawić za sobą.
Ciąża przebiegała bez większych problemów, ale teściowa ciągle była obok, niby wspierająca, ale w rzeczywistości patrząca na mnie z przymrużonym okiem. Wszyscy mówili, że po narodzinach dziecka coś się zmieni, że zmięknie, jak tylko zobaczy wnuka. Na początku nawet w to wierzyłam, liczyłam na to, że nasze relacje jakoś się poprawią, że nowa rola babci przyniesie zmianę. Ale rzeczywistość okazała się zupełnie inna.
Teściowa jest wprost zakochana
Mały pojawił się na świecie i faktycznie, Bożena rozpłynęła się w zachwytach nad wnusiem. Każdego dnia przychodzi do nas, a gdy tylko przekracza próg, biegnie prosto do łóżeczka, by zobaczyć malucha. Świeci jej się w oczach, uśmiech nie schodzi z twarzy. Zresztą, nic dziwnego, to jej pierwszy wnuk, i to jedyny syn jej jedynego syna. Mnie traktuje jak powietrze. Przechodzi obok, nie zapyta, nie spojrzy, jakby mnie tam w ogóle nie było.
Bywały dni, kiedy myślałam, że to się zmieni, że może kiedyś nawiążemy jakiś kontakt, może uda się choć raz porozmawiać jak ludzie. Jednak każde jej odwiedziny tylko utwierdzają mnie w przekonaniu, że jestem niewidzialna. Najbardziej boli to, że dla Pawła wszystko jest w porządku. On nie widzi tego, co ja, nie zauważa tego chłodu, który mnie przeszywa, kiedy Bożena jest w pobliżu. Pewnie nigdy tego nie dostrzeże, bo dla niego mama jest święta, a ja, no cóż, chyba po prostu muszę nauczyć się z tym żyć.
Małgosia