"Wierzę, że dobro zawsze zwycięża. Wierzyłam też, że energia, jaką wysyłamy do świata, wraca do nas i to ze zdwojoną mocą. Dlatego ja zawsze starałam się być dobrym człowiekiem. Mam 80 lat, a przez całe moje życie nikomu i nigdy nie odmówiłam pomocy. Niestety sama nie mogę liczyć obecnie nawet na to, że ktoś poda mi, choć szklankę wody".
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Czekamy na historie pod adresem: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Życie jest przewrotne
Życie jest naprawdę przewrotne. Często o tym słyszałam, ale chyba nigdy do końca nie rozumiałam, co to tak naprawdę znaczy. Dowiaduję się dopiero teraz, w osiemdziesiątym roku mojego życia.
Jestem mamą. Jestem babcią. Jestem chyba też dobrym człowiekiem, a przynajmniej zawsze starałam się nim być. Przez całe moje życie nigdy i nikomu nie odmówiłam pomocy. Często ta pomoc wiązała się z tym, że z czegoś musiałam zrezygnować. I rezygnowałam, dla dobra kogoś innego. Nigdy tego nikomu nie wypomniałam, ale też liczyłam na to, że skoro mam takie podejście, to na stare lata też będę miała na kogo liczyć. Myliłam się.
canva.com
Zostałam sama
Zostałam całkiem sama i czuję to teraz bardziej, niż kiedykolwiek, a to boli. Teoretycznie mam rodzinę, dla której też niejednokrotnie się poświęcałam, choć nigdy też o nic nie prosiłam, ale nie jestem już młoda i to oczywiste, że potrzebuję wsparcia i pomocy. No cóż, od bliskich tego nie otrzymuję.
Mimo wszystko niczego bym w swoim życiu nie zmieniła. Pozostałabym ufna, pomocna i otwarta na ludzkie problemy. Bo ja ludzi po prostu kocham. I nie tracę wiary w to, że dobro do mnie jeszcze wróci.
Ale kiedy tak siedzę sobie w fotelu wieczorami, robię na drutach miękki szalik na ten rok, to mam dużo czasu na myślenie. I wtedy przychodzą do głowy takie różne scenariusze.
Bo nie tak to miało wyglądać
Bo przecież nie tak to miało wyglądać. Syn zawsze wspominał, że jak już mi będzie ciężko, to weźmie mnie do siebie. A nie wziął i nawet nie zaproponował. Święta wszystkie też spędzamy oddzielnie. Nie przyjeżdżają na urodziny, ani właściwie to wcale. Ani syn, ani córka.
Pozostało mi chyba tylko przywyknąć do myśli, że to tak po prostu będzie. No i trudno. Nic na to nie poradzę. Znajdę sposób na to, jak samodzielnie dawać sobie radę dalej i poczekam cierpliwie, aż los się odwróci. Bo przecież na pewno tak będzie. Wierzą w to najmocniej, jak się tylko da.
Helena