"Wczoraj mój mąż poinformował mnie – i to nie w ramach zwykłej rozmowy, ale właściwie rzucił między jednym a drugim zdaniem – że na sylwestra jedzie z kumplami w góry. Powiedział to tak, jakby to było coś oczywistego i ustalonego. Szkoda, że ze mną nic nie ustalał".
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Prześlij swoją historię na: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Mąż chce jechać na sylwestra z kumplami w góry
Byłam w szoku. Dopiero zaczął się wrzesień, do sylwestra jeszcze prawie cztery miesiące, a on już ma gotowe plany – i to plany, o których dowiaduję się jako ostatnia. To dziwne, że nie porozmawiał ze mną wcześniej, zanim podjął tak ważną decyzję. Przecież sylwester to czas, który, przynajmniej w moim przekonaniu, powinien być spędzony razem – jako para, jako małżeństwo, które chce razem pożegnać stary rok i przywitać nowy. A tu nagle okazuje się, że zamiast wspólnych planów, on już wszystko załatwił z kolegami.
Dla mnie to zawsze było ważne – ta chwila wspólnoty, tej symbolicznej zmiany czasu, którą chciałam dzielić z najbliższymi. Tymczasem mój mąż najzwyczajniej w świecie nie uznał tego za istotne. Nie dość, że ustalił wszystko za moimi plecami, to jeszcze w ogóle nie zapytał mnie o zdanie.
Kiedy zapytałam go, dlaczego nic ze mną nie ustalił, wzruszył ramionami i stwierdził, że po prostu uznał, że to dla mnie nie problem. Miał na myśli, że zawsze mogę zorganizować sobie coś innego, spotkać się z przyjaciółmi lub pojechać do rodziny. Niby tak, ale to przecież nie o to chodzi. To nie kwestia, że nie mam innych opcji, tylko o to, że nawet nie pomyślał, by ze mną to przedyskutować. Poczułam się tak, jakby moje potrzeby czy oczekiwania zupełnie się nie liczyły. Jakby wystarczyło, że mąż ma swoje plany, a ja mam się dostosować i zająć sobą.
Canva
Poważnie zastanawiam się nad naszą relacją
Ta sytuacja sprawiła, że zaczęłam się zastanawiać nad naszą relacją. Możliwe, że wpadliśmy w jakiś rodzaj rutyny, w której już nie rozmawiamy o ważnych rzeczach. Nie chodzi mi o to, żeby kontrolować każde jego wyjście czy decyzję. Wiem, że w małżeństwie ważna jest przestrzeń i możliwość realizowania się na różne sposoby, także poprzez kontakty towarzyskie. Ale sylwester – ta wyjątkowa noc – powinna być wspólnym wydarzeniem. Przecież to świetna okazja, by zacieśnić więzi, spędzić miło czas, świętować to, co było, i z nadzieją patrzeć na to, co nadchodzi.
Teraz czuję się rozdarta. Z jednej strony jestem zła i rozczarowana, że mój mąż postanowił bez konsultacji zniknąć na sylwestra, ale z drugiej strony nie chcę wywoływać kłótni. Chciałabym, żeby sam zrozumiał, że takie rzeczy warto omawiać, bo to wpływa na nasze wzajemne relacje. Nie wiem, czy takie decyzje wynikają z jego potrzeby „męskiej przestrzeni” czy po prostu z ignorancji wobec moich uczuć.
Najgorsze jest to, że teraz, mając we wrześniu tę rozmowę, mam wrażenie, że cały rok zakończy się z takim gorzkim posmakiem. Zamiast oczekiwać na wspólne plany, teraz pozostaje mi myśleć, co ja mam zrobić ze sobą w tę wyjątkową noc. I jak się pogodzić z tym, że moje zdanie nie zostało wzięte pod uwagę.
Kinga Z.