"Mam 30 lat i wciąż jestem kawalerem. Dziewczyny nie są mną zainteresowane, a ja sam nie garnę się do wielkich podrywów. Jakoś przyzwyczaiłem się do samotnego trybu życia. Ale nie moja matka. Ona zawsze marzyła o gromadce wnuków i synowej. Uważa również, że skoro nikt o mnie nie dba, to z pewnością chodzę głodny i brudny. Zagląda do mojego mieszkania nawet pod moją nieobecność. A ja przecież jestem dorosłym facetem i mam dwie sprawne ręce do pracy".
Publikujemy list naszego czytelnika. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Czekamy na historie pod adresem: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Dla mojej mamy jestem wciąż Krzysiem
Mam trzydzieści lat i choć niektórzy uznaliby to za wiek dojrzały, moja matka zdaje się tego nie zauważać. Dla niej nadal jestem małym Krzysiem, który nie potrafi sobie sam poradzić. Zaczyna się to od drobiazgów, które w jej oczach urastają do rangi problemów wymagających natychmiastowej interwencji. Lodówka to jedno z miejsc, w które zagląda najczęściej. Nie zdziwiłbym się, gdyby sądziła, że nie jestem w stanie ugotować sobie obiadu, choć przecież mam wszystkie narzędzia i składniki, które są potrzebne do tego, by coś zjeść. Ale nie, według niej na pewno jem na mieście, a lodówka to jedynie ozdoba mojej kuchni.
Kiedyś złapałem ją na grzebaniu w pralce. Stałem w drzwiach łazienki, nieco zszokowany, bo oto moja własna matka wybierała program prania, jakby to było coś, z czym absolutnie sobie nie radzę.
Mamo, ja tu mieszkam. Sam sobie piorę.
– chciałem jej powiedzieć, ale w końcu machnąłem ręką. Nic to nie da, ona i tak będzie myślała, że bez jej interwencji skończę z brudnymi skarpetkami, które zamieszkają w kącie mojego pokoju na stałe.
Nikt się mną nie interesuje
Nie wspominając już o tym, że według niej, moje życie uczuciowe to pole bitwy, na którym zostałem sromotnie pokonany.
Ciągle pyta, kiedy sobie kogoś znajdę. A przecież nie jest tak, że kompletnie nie myślę o związkach. Po prostu dziewczyny jakoś nie wykazują zainteresowania, a ja nie jestem typem, który spędza wieczory na szukaniu randki w aplikacjach. Przyzwyczaiłem się do samotnego trybu życia i szczerze mówiąc, nie mam na to wielkiego ciśnienia. Dla niej to katastrofa. Brak wnuków, brak synowej – to dla niej jak świat na opak.
Czasem się zastanawiam, skąd u niej ta potrzeba ciągłej opieki. Może to jej sposób na radzenie sobie z tym, że jej jedyny syn nie jest już dzieckiem. Z drugiej strony, może po prostu nie potrafi odpuścić roli, którą pełniła przez całe moje życie. I choć próbuję żyć po swojemu, z każdą wizytą czuję, jakby próbowała przywrócić dawne czasy, kiedy była strażniczką mojego świata.
Pewnie nigdy nie przestanę być dla niej tym nieporadnym Krzysiem, który bez jej pomocy zginie w gąszczu dorosłego życia. No cóż, od czasu do czasu pozwalam jej na to, bo wiem, że sprawia jej to radość. Ale cicho liczę na to, że kiedyś zrozumie, że dam sobie radę. Może wtedy przestanie zaglądać do mojej lodówki.
Krzysztof