"Zabrałam partnera do restauracji i teatru, bo miał urodziny. Stwierdził, że się nie postarałam"

"Zabrałam partnera do restauracji i teatru, bo miał urodziny. Stwierdził, że się nie postarałam"

"Zabrałam partnera do restauracji i teatru, bo miał urodziny. Stwierdził, że się nie postarałam"

Canva

"Jako prezent Tomek wybrał sobie najdroższe dresy w całym sklepie. Świetnie w nich wyglądał. Oczywiście, prezent było ode mnie. Potem jeszcze zaprosiłam go do trzygwiazdkowej restauracji i na spektakl. A on kompletnie tego nie docenił".

Reklama

Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Czekamy na historie pod adresem: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.

Pojechałam do chłopaka, by świętować jego urodziny

Z Tomkiem mamy ostatnio okres rozłąki spowodowany ważnym projektem w pracy. Mój chłopak musiał się wyprowadzić na drugi koniec Polski na pół roku. Oboje uzgodniliśmy, że szkoda by było nie skorzystać z takiej szansy, zwłaszcza że to dość intratny projekt.

Stwierdziliśmy, że damy radę. W końcu jesteśmy ze sobą już od 3 lat, nie ma niespodzianek. Wydawało mi się, że wiem, czego mogę się po nim spodziewać. W końcu oboje jesteśmy już dawno dorośli i odpowiedzialni, a te pół roku szybko minie.

Na razie minęły 4 miesiące, w tym przypadła ważna dla nas data. Tydzień temu mój chłopak miał urodziny. Ponieważ ostatni raz widziałam się z nim trzy tygodnie temu, gdy on przyjechał do mnie, teraz była kolej, bym ja odwiedziła jego. Spakowałam walizkę, kupiłam bilet na pociąg i pojechałam do niego na weekend.

Podróż była wyczerpująca, pociąg odjeżdżał w środku nocy i cieszyłam się, że nie wzięłam ze sobą dużo bagażu ani prezentu, bo miałabym jeszcze więcej do dźwigania i pilnowania. A tak chociaż udało mi się zdrzemnąć po drodze.
kobieta w pociągu canva.com

Spędziliśmy razem dzień, ale mojemu partnerowi wciąż było mało

Na miejscu odespałam i po późnym śniadaniu wybraliśmy się na miasto. Prezent pojechaliśmy kupić razem - od dłuższego czasu Tomek mówił, że chce wygodne dresy z bluzą. Uznałam, że to dobra okazja na wspólne przedpołudnie w galerii. On wybiera wzór, kolor, mierzy, a ja biorę na siebie rachunek i wszystko gites.

Gdy on mierzył rzeczy, ja szybciutko sprawdziłam wolne miejsca na wieczór w teatrze i zamówiłam bilety. Za spektakl też wybuliłam ja za nas oboje, żeby była jasność. Wieczorem zabrałam go jeszcze na romantyczną kolację do restauracji.

Nie powiem, sporo mnie to wyniosło, ale wydaje mi się, że Tomek powinien docenić tak spędzony dzień. Tymczasem on nazajutrz rano rozżalony stwierdził, że zawiódł się na mnie, bo mogłam się lepiej przygotować. A nie wszystko na ostatnią chwilę, nawet prezentu nie miałam, tylko kupowałam na hurra.

Podsumował, że się nie postarałam, w sumie mogłam nie przyjeżdżać, bo ze swoimi kumplami lepiej by spędził ten dzień. A myślał, że mi na nim zależy. Zdębiałam, gdy to usłyszałam. Nawet nie powiedziałam słowa, tylko wyszłam z pokoju.

Jest mi przykro. Wydawało mi się, że było fajnie, a on powinien się cieszyć, bo dostał konkretny prezent i jeszcze tyle atrakcji później. Zresztą, spędzony razem czas jest ważniejszy niż rzeczy materialne. Przynajmniej dla mnie. Szkoda, że on ma inne priorytety i nie potrafi nic docenić.

Ewa

Przystojny Rafał poszedł na wyścigi konne w tenisówkach za 280 zł. Tym razem nie wyglądał jak milion dolców.
Źródło: AKPA
Reklama
Reklama