"Po narodzinach córeczki wszystkie koleżanki o mnie zapomniały. Wolą balety, ploteczki i facetów"

"Po narodzinach córeczki wszystkie koleżanki o mnie zapomniały. Wolą balety, ploteczki i facetów"

"Po narodzinach córeczki wszystkie koleżanki o mnie zapomniały. Wolą balety, ploteczki i facetów"

Canva.com

"Chciałam zaprosić moje koleżanki ze studenckich czasów na obiad z okazji narodzin mojej córki. Niestety, żadna z nich nie miała dla mnie czasu. Zrobiło mi się przykro, bo nawet nie powiedziały o jakimś innym dostępnym terminie. Każda z nich ma swoje życie i rozrywki, a ja teraz siedzę w domu i grzebię się w pampersach. Mam wrażenie, że całkiem o mnie zapomniały i już do nich nie pasuje". 

Reklama

Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Czekamy na historie pod adresem: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.

Po narodzinach mojej córeczki wszystko się zmieniło

Kiedyś, jeszcze przed ciążą, życie toczyło się wokół studiów, imprez, kaw z koleżankami i wieczorów spędzanych na plotkach o chłopakach, przyszłości, marzeniach. Czułam, że jestem częścią tej grupy, że każda z nas zmierza mniej więcej w tym samym kierunku. Ale potem zaszłam w ciążę, a po narodzinach córki to wszystko jakoś się rozmyło.

Pewnego dnia wpadłam na pomysł, żeby zaprosić dziewczyny na obiad. Zrobić coś miłego, pochwalić się małą, może trochę pogadać o starych czasach. Pomyślałam, że to dobry pretekst, żeby się spotkać, nadrobić zaległości, znowu poczuć się częścią ich świata. Wysłałam wiadomości, pełna nadziei na wspólne świętowanie tego nowego etapu w moim życiu. Niestety, żadna z nich nie miała czasu.

Najpierw pojawiło się jedno lakoniczne - nie mogę, za dużo na głowie, potem następna odpowiedziała, że akurat ma zaplanowany weekendowy wyjazd, a kolejna rzuciła wymówką o nadgodzinach w pracy. Nawet nie zaproponowały innego terminu, jakby to spotkanie w ogóle nie było warte zachodu. Z każdym kolejnym nie robiło mi się coraz smutniej, bo to nie była kwestia jednego spotkania. To poczucie, że one żyją dalej swoim życiem — imprezy, plotki, faceci, spontaniczne wyjazdy — a ja utknęłam w miejscu. W domu, wśród pieluch, z zegarkiem odliczającym czas do kolejnego karmienia. Jakby świat wokół mnie się zatrzymał, a one poszły do przodu.

Kobieta w ciąży w sukience Canva

Mój mąż pracuje zagranicą

Wyjechał tuż przed narodzinami córki, żeby zapewnić nam lepsze warunki, więc jestem w tym wszystkim sama. Są dni, kiedy ciężko mi to wszystko znieść — brak snu, ciągłe zmęczenie, poczucie, że każdy dzień jest taki sam. Czasem czuję, jakbym tonęła. Na szczęście mam siostrę, która jest dla mnie prawdziwym wsparciem. Gdyby nie ona, pewnie nie wytrzymałabym tej samotności. Często przychodzi, pomaga mi z małą, rozmawia ze mną, kiedy czuję się przygnębiona. To ona przypomina mi, że nie jestem sama, że dam radę, i że to, co teraz przeżywam, to tylko jeden etap.

Czasem mam wrażenie, że całkiem o mnie zapomniały. Że już do nich nie pasuję, bo teraz jestem mamą, a one ciągle mają czas na zabawę, rozwijają swoje kariery, planują wakacje i mają zupełnie inne priorytety. Patrzę na zdjęcia na Instagramie, na ich relacje z imprez, z wyjazdów, i czuję się jak widz, który obserwuje wszystko zza szyby, już nie będąc częścią tej opowieści. Z jednej strony rozumiem – każdy ma swoje życie, swoje obowiązki, inne etapy. Ale z drugiej to boli. Gdyby nie moja siostra, chyba nie miałabym z kim tego przegadać, nie byłoby komu mnie wesprzeć w tych trudnych chwilach.

Marzena

Apoloniusz Tajner ma o 36 lat młodszą żonę. Amor musnął ich niespodziewanie w pociągu
Źródło: AKPA
Reklama
Reklama