"Moja teściowa to kobieta, która wyróżnia się wyjątkowym talentem do włażenia z buciorami w nasze życie. Odkąd dowiedziała się, że jestem w ciąży, postanowiła "pomóc" nam w wyborze imienia dla dziecka. Podczas niedzielnego obiadu, z pełnym przekonaniem i dumą, wręczyła mi kartkę, na której widniała lista imion i to nie byle jakich".
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Czekamy na historie pod adresem: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Teściowa wtrąca się w nieswoje sprawy
Moja teściowa to kobieta, która wyróżnia się wyjątkowym talentem do włażenia z buciorami w nasze życie. Odkąd dowiedziała się, że jestem w ciąży, postanowiła "pomóc" nam w wyborze imienia dla dziecka. Podczas niedzielnego obiadu, z pełnym przekonaniem i dumą, wręczyła mi kartkę. Początkowo myślałam, że to jakiś uroczy wierszyk albo lista porad na przyszłe macierzyństwo.
Otóż nie. Na kartce widniała lista imion i to nie byle jakich. To była prawdziwa podróż do przeszłości, składająca się wyłącznie z imion rodem z XIX wieku. Na szczycie znajdowały się dumnie brzmiące: Bogumiła, Kunegunda i Leokadia dla dziewczynki oraz Zdzisław, Bronisław i Władysław dla chłopca.
Teściowa z pełną powagą oświadczyła:
To są jedyne imiona, które akceptuję. Tylko takich będę używać. Żadnych innych.
Nie muszę chyba mówić, że z początku byłam pewna, że to tylko żart. Szybko okazało się, że byłam w błędzie, a ona mówiła to całkiem serio, z taką stanowczością, jakby ogłaszała nowe prawo.
Teściowa wręczyła mi listę imion
Na moją niekrytą próbę wybuchnięcia śmiechem powiedziała:
Bój się Boga, dziecko. To są imiona z tradycją i szacunkiem. Te współczesne wymysły to jakieś fanaberie. Nie będę zwracać się do dziecka Brian ani Jessica.
Teściowa zatrzymała się lata świetlne temu, kiedy tego typu imiona rzeczywiście były na fali. Z całym szacunkiem, ale ja od dłuższego czasu miałam w głowie zupełnie inne pomysły — dla dziewczynki Lena, a dla chłopca Oliwier.
Mąż, który na co dzień jest bardzo stanowczy, w tej sprawie wydaje się być nieco zagubiony. Niby chce stanąć po mojej stronie i przytakuje, że Lena i Oliwier to ładne imiona, po chwili słychać:
Ale wiesz, bo moja mamcia, ona to zawsze ma rację. Może powinniśmy rozważyć Władka albo Bogusię. Te imiona nie są przecież takie złe.
Nigdy w życiu.
Wkurzona Synowa