"Jestem w związku od lat. Kiedy Witek poprosił mnie o rękę, to aż podskoczyłam z radości. Jednak kiedy rozpoczęliśmy planowanie ślubu, to on wpadł we większą euforię, niż ja. Normalnie on chce ślubu niczym książę z bajki. Między innymi marzy mu się biała kareta wysadzana cyrkonami. A tak bardzo chciałam skromnego i kameralnego przyjęcia".
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Prześlij swoją historię na: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Mam bardzo romantycznego narzeczonego
Od lat jestem w szczęśliwym związku, a mój narzeczony jest cudownym, czułym i romantycznym człowiekiem. Zawsze podziwiałam jego wrażliwość na piękno i jego zdolność do tworzenia magicznych momentów. Mój ukochany zawsze miał głowę pełną pomysłów na randki i niespodzianki, a ja uwielbiałam to w nim.
Chociaż zawsze doceniałam jego romantyzm, to kiedy rozpoczęliśmy rozmowy o ślubie, zaskoczył mnie totalnie swoimi oczekiwaniami i pomysłami. I nie chodzi o drobiazgi typu kolory kwiatów czy wybór miejsca wesela – te kwestie zawsze były dla mnie drugorzędne. Ale nie spodziewałam się, że ślub, który mój narzeczony sobie wymarzył, będzie przypominał bardziej bajkę niż rzeczywistość.
Na początku, kiedy opowiadał mi o swoich wizjach, pomyślałam, że to tylko jego żarty. Mówił o weselu, jakiego jeszcze nikt nie widział, o wielkiej sali pełnej kwiatów, o orkiestrze, która będzie grała przez całą noc, a wszyscy goście będą się czuli, jakby przenieśli się w inny świat. Z każdym dniem te opowieści stawały się coraz bardziej szczegółowe, a ja zaczęłam rozumieć, że on naprawdę to wszystko planuje.
Narzeczony chce ślubu niczym książę z bajki
Witek zaczął spisywać te swoje dziwne pomysły. Jednym z nich było wzięcie ślubu w pałacu wypełnionym migoczącymi świecami i kwiatowymi girlandami. Kolejnym pomysłem był wymóg, by panie były ubrane w suknie balowe, a panowie w smokingi. My oczywiście również w byle czym nie możemy "wystąpić". A w ogóle to chce zaprosić mnóstwo gości. Sala weselna ma być gęsto udekorowana różami, orchideami i liliami, a w trakcie wesela co chwilę ma się odbywać pokaz baletowy.
Kulminacyjnym momentem było, kiedy pewnego dnia mój narzeczony wyskoczył z pomysłem, że marzy mu się, aby przyjechać do kościoła białą karetą wysadzaną cyrkoniami. Kiedy to usłyszałam, dosłownie oniemiałam. W pierwszej chwili pomyślałam, że robi sobie żarty. Ale jego poważna mina uświadomiła mi, że naprawdę jest to jego wymarzony scenariusz. Zaczął nawet szukać w internecie zdjęć karety, którą mógłby zamówić, by zrealizować swoje wielkie wejście.
Muszę przyznać, że zawsze uważałam siebie za osobę otwartą na różne pomysły, zwłaszcza gdy chodzi o dzień naszego ślubu, ale ten pomysł przerósł moje wyobrażenia. Nigdy nie marzyłam o tak wystawnym ślubie. Zawsze marzyłam o w miarę skromnej ceremonii, i kameralnym przyjęciu. Nie jestem osobą, która potrzebuje wielkich widowisk czy blichtru, aby czuć się szczęśliwą.
Zrozumiałam wtedy, że choć zawsze podziwiałam jego zdolność do tworzenia pięknych chwil, teraz stoimy przed wyzwaniem pogodzenia naszych wizji. W moich marzeniach o ślubie nie było miejsca na karety czy inne bajkowe elementy, ale wiem, że dla niego to ma ogromne znaczenie. A przecież dzień ślubu powinien być wyjątkowy dla nas obojga.
Dlatego teraz zastanawiam się, jak znaleźć złoty środek. Nie chcę odbierać Witkowi tej radości z realizacji swoich marzeń, ale jednocześnie nie chcę, by nasz ślub stał się dla mnie przytłaczającym widowiskiem. Chyba nigdy nie sądziłam, że romantyczne gesty mogą stać się dla mnie tak trudne do zaakceptowania. Z jednej strony cieszę się, że chce stworzyć coś tak wyjątkowego, a z drugiej – marzę o czymś prostszym i znacznie bardziej subtelnym.
Jolka