Przyszło mi wtedy do głowy, że może nadszedł czas, aby w końcu uporządkować dom rodzinny. Od lat stał pusty, pełen wspomnień i rzeczy, których nikt już nie używał. Mama odeszła młodo, zbyt wcześnie, a ja długo nie mogłam się pogodzić z jej stratą. Mój świat się rozsypał, a czas płynął, ale po jakimś czasie zaczęłam odzyskiwać równowagę. Wiedziałam, że mama chciałaby, żebym żyła pełnią życia, żebym znalazła w sobie radość, tak jak ona zawsze próbowała mnie tego uczyć.
Strych był pełen kurzu, starych pudeł i zniszczonych mebli. Zaczęłam od porządkowania książek i albumów. Wśród nich natknęłam się na stary, skórzany notes. Był to pamiętnik mojej mamy, pisany jej charakterystycznym, starannym pismem.
Mama pisała o swoich planach, marzeniach i codziennych sprawach. Z każdym zdaniem czułam, jak zbliżam się do niej, jakby wracała do mojego życia, choćby na chwilę. Ale nagle natknęłam się na coś, co zupełnie zmieniło moje postrzeganie przeszłości. W jednym z wpisów, mama pisała o spotkaniu z mężczyzną, który miał ogromny wpływ na jej życie – Janem. Z kontekstu wynikało, że to on był moim biologicznym ojcem. Moje serce zamarło. Przez całe życie wierzyłam, że moim ojcem był Krzysztof, mężczyzna, który mnie wychował.
canva.com
Chciałam poznać prawdziwego ojca
Z jednej strony czułam żal, że mama nigdy mi tego nie powiedziała. Z drugiej jednak strony zaczęłam rozumieć, dlaczego to ukryła. Chciała dla mnie spokoju, stabilności, a Jan, choć był jej wielką miłością, najwyraźniej nie mógł zapewnić nam tego, czego potrzebowałyśmy.
Po kilku dniach, kiedy emocje nieco opadły, zaczęłam się zastanawiać, co dalej. Pamiętnik mamy nie dawał mi spokoju. Przeszukałam stare dokumenty, dzwoniłam po urzędach, a nawet rozmawiałam z kilkoma dawnymi znajomymi mamy. W końcu udało mi się znaleźć informację o Janie – żył, ale jego życie nie wyglądało tak, jak sobie wyobrażałam. Był schorowany, mieszkał w domu opieki społecznej w innym mieście. Miał za sobą ciężkie życie, wiele błędów i porażek, które odcisnęły piętno na jego zdrowiu i samotności.
Nie mogłam się zdecydować, czy pojechać do niego. Część mnie chciała spojrzeć mu w oczy, dowiedzieć się, jak wygląda, co czuje, co myśli. Ale druga część mnie, ta bardziej rozsądna, mówiła, że to nie ma sensu.
Postanowiłam, że odpuszczę. Może zabrzmi to egoistycznie, ale czułam, że muszę chronić siebie. Pozostawiłam Jana w przeszłości, tam, gdzie należał. Był częścią życia mamy, ale nie mojego.
Były dni, kiedy czułam złość – że nie dała mi szansy poznać ojca, że odebrała mi możliwość wyboru. Ale później, w chwilach refleksji, rozumiem, że zrobiła to z miłości. Chciała dla mnie najlepszego życia, bez chaosu, bez niepewności, bez bólu, który wiązał się z Janem. To była jej decyzja i musiałam to zaakceptować, choć wcale nie było to łatwe.