"Z wesela wnusi wyszłam głodna. Ciasta i kawy nie było na stołach, tylko gdzieś w kącie"

"Z wesela wnusi wyszłam głodna. Ciasta i kawy nie było na stołach, tylko gdzieś w kącie"

"Z wesela wnusi wyszłam głodna. Ciasta i kawy nie było na stołach, tylko gdzieś w kącie"

Canva

"Co za nowoczesny pomysł, żeby nie dać nic słodkiego na stoły dla gości. Młodzi kazali wszystkim maszerować do wspólnego stołu w kącie sali i stać w kolejce chętnych do zrobienia kawy. Wędliny i chleb ze smalcem też schowali za węgłem, a na stołach dla gości rozstawili kwiaty i jakieś sałatki z zieleniną. Wyszłam głodna, bo nie miałam siły wędrować w tę i z powrotem, żeby coś sobie nałożyć".

Reklama

Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Czekamy na historie pod adresem: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.

Z radością poszłam na wesele wnuczki

Już prawie 80 lat żyję na świecie, ale nie wszystko potrafię zrozumieć. Moja 37-letnia wnuczka brała ślub w sobotę. Cała rodzina była podekscytowana tym wydarzeniem, wszyscy się cieszyli na wesele, bo dawno u nas żadnego nie było. A wiadomo, jak to bywa - rodzina spotyka się albo na weselach, albo na stypach. Tu i tu przy obficie zastawionym stole.

Ja mam już coraz mniej sił i okazji, by brać udział w dużych uroczystościach. Oczywiście, ponieważ z Weronika to bliska rodzina, moja wnuczka, więc zaproszenie przyjęłam. Wyciągnęłam z szafy najlepszą garsonkę, bluzkę i niedzielne buty, te odświętne. Chciałam dobrze wyglądać, gdy jedynaczka mojej najstarszej córki będzie ślubowała przed ołtarzem.

Po ślubie kościelnym miało być, oczywiście, wesele. O przygotowaniach słyszałam już od pół roku. Spodziewałam się dobrej zabawy i pyszności na stołach, ale się przeliczyłam.
Tort piętrowy biały i słodkości w tle Canva

Z wesela wnuczki wyszłam głodna

Ja co prawda już nie pisałam się na tańce weselne, bo nogi już nie te, co kiedyś. Ale na biesiadę za stołami jak najbardziej. Tymczasem okazało się, że zamiast zespołu wystąpił jakiś młody dżentelmen z mikrofonem i mało robił zabaw dla gości. Ale podobno Weronika tak chciała.

Myślałam, że chociaż sobie podjem, skoro już siedzę przy tym style i się nudzę, ale gdzież tam. Na stołach dla gości stały tylko kwiaty w wazonach, jakieś świeczki zapachowe i niewielkie miski i półmiski, a w nich jakaś zielenina pokrojona. Do tego półmisek owoców i napoje w plastiku.

Owszem, zanim wyszłam, był obiad, ale potem długo nic, aż obsługa przyniosła drugie ciepłe danie po kilku godzinach. To ja już zdążyłam zgłodnieć. Byłam zdziwiona, że na stołach nie ma żadnego ciasta ani nie dają kawy albo herbaty. Już nie mówiąc o wędlinach i chlebie. Dopiero długo po obiedzie zorientowałam się, że inni skądś biorą te pyszności. Dopiero jak się całkiem obróciłam, dostrzegłam w kącie na drugim końcu sali stół ze słodkościami i obok wózek z wiejską wędliną, smalczykiem i chlebkiem.

Co za nowoczesny pomysł, żeby nie dać nic słodkiego na stoły dla gości. Młodzi kazali wszystkim maszerować do wspólnego stołu w kącie sali i stać w kolejce chętnych do zrobienia kawy. Mięsiwo i pieczywo też schowali za węgłem, nie wiem po co.

Na drugi posiłek zaserwowali jakieś morskie danie, nawet nie wiedziałam, jak się za to zabrać. Wyszłam głodna, bo nie miałam siły wędrować w tę i z powrotem, żeby coś sobie nałożyć. Nie wypadało ciągle kogoś prosić, a sama się obawiałam, że po drodze o coś zawadzę, albo spadnie mi z talerzyka i tylko kłopotu narobię. Tylko kawałek tortu spróbowałam, bo obsługa lokalu przyniosła na miejsce, a po torcie się pożegnałam i odwieźli mnie do domu.

Nie nadaję się już na te nowoczesne wesela.

Babcia Basia

Roksana Węgiel chwali się fotkami z wesela. Ich miłość aż kipi
Źródło: instagram.com/roxie_wegiel
Reklama
Reklama