"Jest mi przykro, że dla teściowej ściana za kanapą okazała się ważniejsza niż nasze uczucia. Dla mnie to nie problem, że mój trzyletni synek narysował obraz kredkami. Bardzo się starał, żeby babci spodobało się jego dzieło, a ona kompletnie nic nie zrozumiała. Przecież to się zmyje i śladu nie będzie. Poza tym był pod jej opieką".
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Czekamy na historie pod adresem: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Teściowa pomaga nam w codziennej opiece
Od ostatniej sytuacji zaczynam wierzyć w to, że z rodziną, zwłaszcza ze strony męża, najlepiej wychodzi się na zdjęciu. Moja teściowa znów ma do nas pretensje o to, że źle wychowaliśmy Marcela. Tym razem poszło o rysunek wykonany kredkami.
Mój Marcelek ma 3 lata i w tym roku poszedł do przedszkola. Ponieważ oboje z mężem pracujemy do 17, to na babcię spadł obowiązek odbierania chłopca z przedszkola tuż po podwieczorku. Babcia - moja teściowa - jest z nim mniej więcej dwie godziny dziennie, potem któreś z nas przyjeżdża po młodego do niej.
Żeby nie było, jestem jej za to bardzo wdzięczna, bo bez jej pomocy nie dalibyśmy rady spiąć naszej codziennej logistyki. Przynajmniej dopóty, dopóki któreś z nas nie znajdzie pracy w innych godzinach, żebyśmy mogli sami sobie radzić bez angażowania naszych rodziców.
Ale póki co pomoc teściowej jest nieodzowna. Tyle że mama Zbyszka jest chyba nieco zaskoczona tym, że trzylatkiem trzeba się jednak zajmować. Nie usiądzie cichutko w pokoju, żeby się sam sobą zająć. A nawet jeśli, to taka przedłużająca się cisza często wróży, że młody coś kombinuje.
Myślę, że tak to właśnie wyglądało ostatnim razem, kiedy to mój syn postanowił pokazać swój talent artystyczny i w wyniku tego ozdobił babci mieszkanie.
Mój synem namalował kredkami rysunek na ścianie u babci
Babcia w piątek przywitała mnie w progu, chwaląc Marcelka, że tak ładnie się dzisiaj bawił. Jakby go w ogóle nie było. Dała mu kredki i flamastry, po czym poszła sobie zaparzyć kawę. Aż mi się miło zrobiło, gdy tak chwaliła mojego przedszkolaka.
Jednak kilka minut później sytuacja zmieniła się o 180 stopni, gdy babcia poszła do salonu po Marcelka i odkryła, że ten namalował jej kredkami abstrakcyjny obrazek, który wg niego był terenówką na drodze. W dodatku był on umieszczony na ścianie między kanapą a wielkim kwiatem doniczkowym, który sięgał sufitu.
Pięknie, moje dziecko skorzystało z zachęty do tego, by zająć się malowaniem, i postanowiło dodać coś od siebie do mieszkania babci. Odetchnęłam z ulgą, że na szczęście młody nie rozpakował flamastrów, bo byłoby trudniej zmyć lub zamalować, ale kredki to żaden problem. Zetrze się magiczną gąbką, 15 minut i po sprawie.
Babcia jednak kompletnie nie zrozumiała zamysłu artystycznego - na ten widok mało zawału nie dostała. Od razu zrobiła nam pogadankę. Biadoliła, że to moja wina, że nauczyłam mazania po ścianach. Gdyby ona była matką Marcela, nie doszłoby do takiej sytuacji. Jej synowie wiedzieli, że od ścian mają się trzymać z daleka. Cóż, wyszło na to, że uważa mnie za złą matkę, bo sama nie dopilnowała trzyletniego Picassa. Jeszcze mi wytknęła, że nie powinnam pozwalać na mazanie po ścianach w domu.
A ja pozwalam - Marcel ma w pokoju ścianę kredową, żeby mógł się w spokoju artystycznie realizować. Nie będę go przecież ograniczać. Teściowa też mogła zwrócić uwagę, gdzie wnuk się podziewa i co robi, zamiast siedzieć z kawką i wertować program telewizyjny. Ale przecież najłatwiej powiedzieć, że to przez nieobecnych.
Jest mi przykro, że dla teściowej ściana za kanapą okazała się ważniejsza niż nasze uczucia. Dla mnie to nie problem, że mój trzyletni synek narysował obraz kredkami. Nie dostał kartki, to uznał, że ma rysować na ścianie. Bardzo się starał, żeby babci spodobało się jego dzieło, a ona kompletnie nic nie zrozumiała. Przecież to się zmyje i śladu nie będzie. A niesmak pozostanie - przez zachowanie babci Marcel już nie będzie się u niej czuł tak swobodnie.
Weronika