"Kilka dni temu pojechałam do domu mojego syna. Nie było go jeszcze, ale za to miałam okazję zobaczyć, co wyprawia moja synowa Diana. Na obiad przygotowała gotowe pulpety w sosie pomidorowym ze słoika. Odgrzała i niechlujnie rzuciła na talerz z porcją frytek i surówką. Ani to zdrowe, ani smaczne. Już mi żal mojego dziecka, które przez lata było przyzwyczajone do domowych obiadków. Nigdy bym nie wpadła na pomysł gotowych dań lata temu, gdy karmiłam moją rodzinę."
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Czekamy na historie pod adresem: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Gotowe jedzenie bez smaku
Kilka dni temu wybrałam się do domu mojego syna. Miał wrócić trochę później, więc pomyślałam, że spędzę chwilę z Dianą, jego żoną. Wchodzę do kuchni, a tam unosi się zapach, który od razu przyprawił mnie o lekkie uniesienie brwi – pulpety w sosie pomidorowym ze słoika. Tak, dobrze widzisz, ze słoika. Już wtedy wiedziałam, że będzie ciekawie.
Patrzę, jak Diana krząta się w kuchni, ale zamiast gotować, odgrzewa to gotowe danie w mikrofali, jakby to było największe kulinarne wyzwanie. Potem bierze talerz, nakłada te pulpety obok porcji frytek – które, swoją drogą, też były mrożone – i dorzuca do tego jakąś mizerną surówkę z kapusty. Całość wyglądała, delikatnie mówiąc, nijak. Ani to estetyczne, ani apetyczne, a o wartości odżywczej nawet nie wspomnę.
Nie mogłam się powstrzymać przed westchnięciem w duchu. Przecież mój syn zawsze jadł tak zdrowo! Pamiętam, jak lata temu z pasją przygotowywałam domowe obiady – wszystko od podstaw. Rosół gotowany przez kilka godzin, świeże warzywa z ogrodu, mięso kupowane u sprawdzonego rzeźnika. A teraz moje dziecko jedyne musi jeść pulpety ze słoika i frytki z torebki.
Ja latami gotowałam domowe frykasy
Zastanawiałam się, jak długo mój syn będzie to znosił. Przecież on jest przyzwyczajony do domowych posiłków! Ale cóż, mężczyzna często nie zwraca uwagi na takie rzeczy, dopóki ktoś go nie uświadomi. W duchu obiecałam sobie, że przy najbliższej okazji zaproszę go na obiad i pokażę mu, co znaczy prawdziwe domowe jedzenie. Z Dianą chyba nie ma co o tym rozmawiać – skoro potrafi tylko odgrzać i podać, to pewnie uważa, że tak jest dobrze.
Marianna