"Mój synek Wojtek ma już 10 lat i prawie w ogóle nie zna swojego dziadka. Wiesław, ojciec mojego męża jest bardzo konserwatywny i zatwardziały w swoich przekonaniach, że na wieść, że nie chcemy brać ślubu, postanowił, że nigdy nie uzna Wojtka za swojego wnuka. Próbowaliśmy jakoś go przekonać do zmiany zdania, ale nic nie udało się ugrać. Przykro mi, że moje dziecko nie może mieć normalnych relacji z dziadkiem, który powinien być dla niego wzorem".
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Czekamy na historie pod adresem: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Uparty teść i dziadek Wiesiek
Wojtek skończył dziesięć lat. Trudno mi w to uwierzyć, bo przecież jeszcze niedawno biegał z tym swoim ulubionym autkiem, które teraz leży gdzieś na dnie szuflady, niepotrzebne i zapomniane. Jest już dużym chłopcem, pełnym energii, ciekawości i coraz większej samodzielności. Czas płynie szybko, ale niektóre rzeczy w naszym życiu stoją w miejscu, nie zmieniają się, niezależnie od tego, jak bardzo bym tego chciała. Taką niezmienną rzeczą jest postawa Wiesława, ojca mojego partnera, wobec nas i naszego syna. Dziadka Wojtka.
Wiesław, teść, bo choć formalnie nie jestem jego synową, tak go nazywam, to człowiek uparty, jakich mało. Już na samym początku, kiedy powiedzieliśmy, że nie planujemy ślubu, zasznurował usta i dał nam jasno do zrozumienia, co o tym myśli. Ślub to podstawa, rodzina musi być formalnie uregulowana, dzieci bez ślubu to jakby nie były w pełni rodziną — brzmiało to w jego głowie jak mantra.
Nie potrzebujemy papierka, żeby być szczęśliwi. Mamy siebie, mamy Wojtusia, nasze życie kręci się wokół małych, codziennych spraw, radości i trosk, a mimo to gdzieś w tle zawsze jest ten cień, cień braku akceptacji.
Canva
Wojtek prawie nie zna swojego dziadka
Mógłby go kochać, bawić się z nim, słuchać jego opowieści o dawnych czasach, uczyć się od niego. Ale Wiesław zamknął się w swoim świecie, w którym ważniejsze są zasady niż miłość do wnuka. Nie pojawił się na żadnym z jego urodzin. Ani razu. Nawet kartki nie wysłał.
Czasami sobie wyobrażam, jak to mogłoby wyglądać. Jak Wiesław przychodzi na urodziny Wojtka, ściska go mocno i mówi: Sto lat, Wojtuś! Dziadek jest z ciebie dumny! Może nawet przyniósłby jakiś prezent, coś prostego, co sprawiłoby Wojtkowi radość. A potem siedzielibyśmy wszyscy przy jednym stole, śmiejąc się z jego opowieści o dawnych latach. Ale to tylko moje wyobrażenia. Rzeczywistość jest inna.
Wiesław po prostu nie potrafi zaakceptować tego, jak żyjemy. Nie interesuje go, że jesteśmy szczęśliwi, że Wojtek rośnie zdrowy i uśmiechnięty. Dla niego ważniejszy jest ślub, dokument, coś, co dla nas nie ma znaczenia. I tak mijają kolejne lata, a mój syn coraz bardziej oddala się od swojego dziadka, którego nigdy tak naprawdę nie miał okazji poznać.
Boli mnie to. Chciałabym, żeby Wojtek miał pełną rodzinę, żeby wiedział, że ma dziadka, który go kocha. Ale Wiesław nie potrafi przełamać swojego uprzedzenia. Próbowaliśmy wiele razy – rozmowy, tłumaczenia, nawet prośby. Nic. Żadnej reakcji. Jakbyśmy mówili do ściany. Zostaje tylko ta gorzka świadomość, że nasza rodzina nie jest kompletna, i to nie z naszej winy.
Ale czasem, gdy widzę, jak Wojtek się uśmiecha, jak biega z kolegami, jak cieszy się życiem, myślę, że damy radę. Z dziadkiem czy bez. Wiesław coś traci, a my mamy siebie. To powinno wystarczyć.
Bożena