"Ja wiem, że to jest moja babcia, ale nie powinna mnie tak traktować. Ja muszę być dla niej na każde zawołanie, czego ona nie chce, to muszę przyjechać za pięć minut. I jeszcze rozumiem, jak jakieś leki trzeba kupić, czy właśnie do lekarza jechać, ale wyjazdy do kościoła czy po nowy kapelusz mogłaby sobie darować".
Publikujemy list naszego czytelnika. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Czekamy na historie pod adresem: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Czuję się jak taksówkarz
Ja naprawdę czuję się jak taksówkarz. Nie jestem jedynym wnukiem mojej babci, jest nas pięcioro. Nie jestem też najstarszy i nigdy nie byłem babcinym pupilkiem. Ale od kiedy zdałem prawko i kupiłem sobie auto, za zarobione własnoręcznie pieniądze z resztą, babcia wciąż mnie o coś prosi.
Ja rozumiem, że trzeba pomóc, bo to starszy człowiek, już trochę nieporadny i naprawdę z chęcią ją wiozę do lekarza czy do apteki, a jak się źle czuje i czegoś jej potrzeba to w nocy potrafię przybyć z odsieczą, ale ostatnio myślę, że ona trochę przesadza.
canva.com
Nigdy nie byłem pupilkiem
Tak jak napisałem, nigdy nie byłem pupilkiem mojej babci. Wręcz czułem się czasami odrzucony. Zawsze byłem krytykowany, bo nie miałem takich dobrych ocen jak rodzeństwo i kuzynostwo. To oni zawsze od babci dostali, a to pięć dyszek, a to stówkę, bo twierdziła, że zasłużyli.
A teraz nagle telefony do mnie są codziennie. W niedzielę to już wiem, że pospać po nocce nie mogę, bo babcię trzeba zawieźć do kościoła. A ja sam nie jestem nawet wierzący. No i jadę, bo przecież to babcia.
W tygodniu kupuje kapelusze
W tygodniu za to wożę ją często na zakupy odzieżowe. Ona sobie kapelusze do kolekcji kupuje. A ja marnuję czas. Tak właśnie czuję. Zdarzyło mi się nawet zwolnić z pracy, bo babcia chciała pilnie jechać na targ. Przecież to jakieś nieporozumienie, a ja nie odmawiam, żeby nie ranić jej uczuć.
Ale najgorsze jest to, że przecież auto na wodę nie jeździ i ja muszę je regularnie tankować, a pieniądze na to idą z mojej kieszeni, bo babcia w podziękowaniu to daje mi słoik bigosu, albo czekoladę. No auta za to nie zatankuję, a słodyczy to ja nawet nie jem.
Nie mam pojęcia, jak się z tego wykręcić. Ostatnio siostra wspominała, że kupiłaby auto, ale nie ma tyle kasy i ja już planowałem nawet jej dołożyć. A, niech stracę, ale może wtedy ona by z tą babcią wszędzie jeździła, a ja wreszcie mógłbym znowu normalnie żyć, a nie jak taki taksówkarz, któremu nikt nie płaci.
Marcin