"Piotra poznałam na wspólnych wakacjach z Moniką. Od razu mu się spodobałam, początkowo bez wzajemności. Jednak był uparty i nie chciał zrezygnować, mimo że trzykrotnie odmówiłam mu pójścia na randkę. Trzymał się blisko nas, a ja nie wiedziałam, czemu zjawia się wszędzie tam, gdzie my. Po latach uświadomiłam sobie, że to Monika go zapraszała".
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Czekamy na historie pod adresem: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Moja przyjaciółka namówiła mnie na rozwód
Z Moniką trzymałyśmy się razem przez całe liceum i razem poszłyśmy na studia. Razem wynajmowałyśmy mieszkanie, uczyłyśmy się, imprezowałyśmy i jeździłyśmy na wakacje. Byłyśmy jak papużki nierozłączki. Myślałam, że tak już zostanie. Zwłaszcza że po studiach nasza znajomość przetrwała, a Monia była świadkową na moim ślubie z Piotrem.
Piotra poznałam, a właściwie poznałyśmy na jednym z naszych wspólnych wakacyjnych wyjazdów. Monika spotykała się wtedy z jakimś kolegą z pracy, a ja od kilku miesięcy byłam sama. W dodatku przeżywałam rozstanie z moim chłopakiem i niezbyt miałam chęć na zawieranie nowych znajomości.
Ale Piotr był uparty i nie chciał zrezygnować, mimo że trzykrotnie odmówiłam mu pójścia na randkę. Wkręcał się w naszą grupkę, a ja nie wiedziałam, czemu tak się do nas przyczepił. Po latach uświadomiłam sobie, że to Monika go zapraszała.
Tyle że Piotr upodobał sobie mnie, a ona była zajęta. Co prawda po dwóch miesiącach rozstała się ze swoim facetem, ale Piotr wtedy już był ze mną. Umiał sprawić, że spojrzałam na niego przychylnym okiem. Tak przychylnym, że dwa lata później braliśmy ślub.
Piotr okazał się fantastycznym mężem i partnerem. Byłam w niego wpatrzona jak w obrazek, dobrze nam się układało. Co prawda Piotr dużo pracował, ale przez to, że miał własną firmę. Czasem się zdarzało, że klienci albo dostawcy dzwonili do niego w środku nocy, jeśli byli w sytuacji podbramkowej. Nigdy nie wydawało mi się to podejrzane. Aż do chwili, gdy Monika wyznała mi, że podejrzewa mojego męża o inną kobietę.
Z Monią utrzymywałam stały kontakt. Jakoś nie mogła ułożyć sobie życia. Ciągle trafiała na facetów, którzy nie nadawali się do stałego związku. Była częstym gościem w naszym domu i żaliła mi się ze wszystkich swoich przypadków.
Dlatego wydawało mi się, że jeśli to ona mówi mi o romansie Piotra, to musi być prawda. Nie przyszło mi do głowy, że mógł to być element intrygi nakierowanej na moje małżeństwo. Ufałam mojej przyjaciółce jak rodzonej siostrze.
Nie wiedziałam, co robić. Monika pokazała mi sms-y, dowody na wiarołomność Piotra. Namówiła mnie na rozwód, zachwiała całkowicie moją pewność i tak to się skończyło. A gdy już zostałam rozwódką, Monia oznajmiła, że wyprowadza się do innego miasta. Dostała tam pracę. I tak zostałam sama, bez męża i bez przyjaciółki. Po przeprowadzce przestała mieć dla mnie czas, pisała może raz na dwa tygodnie, a potem raz na dwa miesiące.
Canva
Po latach spotkałam byłą przyjaciółkę i byłego męża
Po 5 latach od rozwodu było mi nieco mniej żal straconego małżeństwa. Wciąż żyłam w przeświadczeniu, że ja byłam fair, a nasze rozstanie było winą Piotra. Byłam singielką, skupiłam się na pracy. Nie umiałam ponownie komuś zaufać.
Aż pewnego dnia wzięłam sobie wolne i pojechałam do mojego rodzinnego miasta, bo musiałam coś załatwić. Szybko się uwinęłam i zostało mi jeszcze sporo czasu, więc zrobiłam sobie przy okazji sentymentalny spacer po dawnych kątach. Poszłam do parku i przechodząc przy stawie, stanęłam jak wryta. Na końcu alejki szli moja była przyjaciółka i mój były mąż. Trzymali się za ręce.
Monika świetnie to sobie obmyśliła. Miała mnie z głowy, więc przeszła do planu B i pocieszyła mojego porzuconego męża. Dopiero wtedy wszystkie elementy wskoczyły na swoje miejsce. Nie wiem, jak mogłam być tak krótkowzroczna i nie zauważyć tego.
W pierwszym odruchu miałam ochotę schować się przed nimi, ale postanowiłam podejść i zapytać, co u nich słychać. Ależ byli zaskoczeni. Zwłaszcza Piotr, gdy go zapytałam, czemu spotyka się z osobą, która zdemontowała nasze małżeństwo. Nie wiedział, że to przyjaciółka namówiła mnie, bym wystąpiła o rozwód. A jednocześnie Monika wmawiała jemu, że to ja byłam wiarołomna.
W końcu mleko się rozlało, ale obawiam się, że już za późno, żeby wrócić do naszych szczęśliwych czasów. Może następnym razem nauczę się na swoich błędach, żeby zaufanie lokować w osobie, która na nie zasługuje.
Dorota