"Stałam obok Michała jak wryta, gdy jego cudna mamusia w długiej aż po samą ziemię sukni życzyła mu, aby w końcu znalazł kobietę swoich marzeń. Michał tylko nerwowo się roześmiał. Chyba też mu się to nie spodobało. Ale nic nie powiedział. Ani jednego słowa. Bo wiedział, że ze swoją matką nie może dyskutować. Ona nigdy nie akceptowała jego wyborów - nie lubiła mnie, nie szanowała tego, że zamiast przejąć jej biznes, to wolał założyć swój. Dla niej zawsze wszystko, co robił mój mąż, było słabe".
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Czekamy na historie pod adresem: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Od początku naszego związku było jasne, że nie jestem jej ulubioną osobą
Zawsze znajdowała coś, do czego mogła się przyczepić. A to nieodpowiedni kolor sukienki na święta, a to sposób, w jaki robiłam kawę – wszystko było nie tak. Najbardziej bolało mnie to, że nigdy nie akceptowała faktu, że Michał postanowił pójść swoją drogą, zamiast przejąć rodzinny biznes. W jej oczach, to co robił mój mąż, zawsze było niewystarczające, słabe, niegodne jej syna.
Z perspektywy czasu widzę, że jej słowa były jedynie kolejnym ciosem w moją stronę. Po pięciu latach małżeństwa myślałam, że zdołam się do tego przyzwyczaić, że znajdę sposób, by to ignorować. Ale za każdym razem, gdy matka Michała rzucała taką uszczypliwość, czułam jak wbija mi szpilę prosto w serce. Czasami zastanawiałam się, czy to w ogóle możliwe, żeby kobieta mogła być aż tak złośliwa wobec żony swojego syna.
Michał zawsze starał się być pomiędzy nami mediatorem, ale było to zadanie skazane na niepowodzenie. Jego matka nie akceptowała mnie, a on nie potrafił stanąć w mojej obronie. Może nie chciał? Może bał się, że w ten sposób całkowicie odetnie się od swojej rodziny? To wszystko pozostawało jedynie w sferze moich domysłów.
Canva
Poczułam się fatalnie
Tamtego wieczoru, kiedy usłyszałam życzenie teściowej, coś we mnie pękło. Wiedziałam, że już nigdy nie będę patrzeć na nią w ten sam sposób. Może to był ten moment, w którym zdałam sobie sprawę, że jej nienawiść nie ma nic wspólnego ze mną. To była walka, którą toczyła sama ze sobą, z tym, że nie mogła kontrolować życia swojego syna. Michał wciąż stał obok mnie, niezdarnie się uśmiechając, a ja uświadomiłam sobie, że nie mam wpływu na jego relację z matką, ale mogę zadecydować o swojej przyszłości.
Może to ja powinnam życzyć jej, aby w końcu zaakceptowała wybory swojego syna? Ale nie powiedziałam nic. Wzięłam głęboki oddech i postanowiłam, że od teraz zacznę żyć tak, jak chcę. Bez względu na to, co ona sobie myśli. W końcu, jak to mówią, nie da się zadowolić wszystkich – a już na pewno nie teściowej.
Mania