"Mąż wyjada moje rzeczy z lodówki. Swoich zakupów nie pozwala ruszyć"

"Mąż wyjada moje rzeczy z lodówki. Swoich zakupów nie pozwala ruszyć"

"Mąż wyjada moje rzeczy z lodówki. Swoich zakupów nie pozwala ruszyć"

Canva

"Na zakupy chodzę sama, bo z Krystianem się nie da spokojnie zrobić sprawunków. Połowę produktów wyjmuje mi z wózka po drodze albo przy kasjerze głośno debatuje, że wzięłam rzeczy za drogie i niepotrzebne. Potem mój jogurcik albo kajzerka znikają z lodówki, a mąż jak zwykle nie ma pojęcia, gdzie się podziały. Za to swoich zakupów nie pozwala tknąć. Czas wyjść z tego błędnego kręgu".

Reklama

Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Czekamy na historie pod adresem: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.

Nie mogę dojść do porozumienia z mężem w kwestii zakupów

Piszę ten list, bo potrzebuję samej sobie uświadomić, czy moje małżeństwo mieści się jeszcze w normach, czy powinnam natychmiast skończyć tę historię i zacząć nowy rozdział, póki jeszcze jestem względnie młoda. A może i innym kobietom dać do myślenia.

Nikt poza mną nie wie, że moje małżeństwo z Krystianem nie jest tak idealne, jak Krystian chciałby pokazać przed znajomymi i rodziną. A ja mam 45 lat, na karku czuję już oddech pięćdziesiątki i coraz częściej mam poczucie, że to ostatni dzwonek, żeby od nowa ułożyć sobie życie.

Od 12 lat trwa u nas nieustanna przepychanka o mamonę. Od 12 lat słyszę, że jestem niegospodarna i za dużo wydaję. Powinnam przystopować, a najlepiej każdy zakup najpierw konsultować z szanownym mężem. Każdy znaczy każdy — kajzerkę w spożywczaku pod blokiem również.

Mąż czuje się strażnikiem domowej kasy. Chce także czuwać nad moimi zarobkami. Ja nieopatrznie kiedyś zgodziłam się na to, by miał dostęp do moich rachunków, i on z tego chętnie korzysta. Ale już sam nie zrewanżował się tym samym. Nawet nie wiem, kto z nas zarabia więcej. Obstawiam, że ja.
Mąż i żona w markecie kupują cukierki na wagę Canva

Przez lata to mąż chciał decydować naszej kieszeni. Mam dość

Przez te wszystkie lata razem to on rozliczał wspólnie nasze roczne zeznania, a efekt był taki, że potem nawet grosza z tego rozliczenia nie widziałam. Wszystko zachowywał dla siebie, czyli dla nas. Nie mamy intercyzy, więc teoretycznie wszystko jest nasze, ale w praktyce ja dostawałam figę. Mimo że samodzielnie miałabym spory zwrot.

Z zakupami spożywczymi jest tak samo. Już dawno przestałam chodzić do marketu z mężem, bo z nim się nie dało normalnie dokończyć sprawunków. Pisał listę potrzebnych rzeczy i nie pozwalał mi wrzucić do koszyka nic spoza niej. Tyle że to nie on gotuje w kuchni i przez to nie ma pojęcia, co jest nam potrzebne, żeby miał obiad w domu.

Ja wrzucałam do wózka to, co uważałam za słuszne, ale Krystian połowę tych produktów wyjmował ukradkiem po drodze i zostawiał na półkach. Przy kasjerze potem głośno debatował, że nakładłam za dużo za drogich towarów. Miałam dość i zaczęłam chodzić do sklepu sama, żeby mieć spokój.

Wydawałoby się, że skoro jemu nie pasowały moje zakupy, to powinien trzymać się od nich z daleka. Nieraz z lodówki znikał na przykład mój jogurt albo nie mogłam znaleźć kajzerki w chlebaku. Same się przecież nie zjadły. Mąż nigdy nie wiedział, o czym mówię. Twierdził uparcie, że to nie on zjadł. Musiałam zapomnieć ze sklepu albo sama zjeść, a jego wypytywać.

Za to gdy sam szedł na zakupy, wracał z torbą przetworzonego jedzenia i różnego innego badziewia typu chipsy albo gotowa pizza. Na swoje zachcianki nie było mu szkoda. Tych zakupów nie pozwolił ruszyć, bo to za jego siano kupione i jak się ze mną podzieli, to jemu nie wystarczy. Na utrzymanie dwóch aut też nie było mu żal kaski. Tylko na moje potrzeby skąpił.

Gdy ostatnio zjadł mi niepotrzebną jego zdaniem chałkę z kruszonką, miarka się przebrała. Wysłałam go do sklepu, żeby odkupił, ale on odmówił, stwierdzając, że nie będzie wydawał na byle co. Gdyby moi znajomi wiedzieli, że tak wyglądają relacje między mężem a żoną, chyba pokładliby się ze śmiechu.

Ale mi do śmiechu nie jest. Tyle czasu czekałam, właściwie nie wiem na co. Dawałam mu szansę, trudno mi było podjąć decyzję, żeby zmienić swoje życie. A Krystianowi to pasowało, jeszcze utwierdzał mnie w przekonaniu, że bez niego sobie nie poradzę.

Ale ja nie radzę sobie z nim. Przygotowuję się na rozwód, bo dłużej nie mam chęci funkcjonować w takim związku.

Iwona

Aldona Orman wyglądała jak gwiazda Hollywood na ramówce TVP. 55-latka postawiła na czerwony total look.
Źródło: AKPA
Reklama
Reklama