"Pani Marzena nigdy mnie nie lubiła i nawet nie raczyła przyjść na nasz ślub cywilny, bo uważała, że to nic ważnego. Jakoś to przełknęłam, ale miałam sporo żalu. Teściowa ciągle mi dokuczała i dawała się we znaki na każdym kroku. Niedawno zorganizowałam urodziny mężowi, a jego matka postanowiła bez ceregieli zaproponować mi mamonę za to, że zwrócę kawalerskie życie Rafałowi. Podobno szykowała dla niego nową żonę".
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Czekamy na historie pod adresem: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Pani Marzena od samego początku była dla mnie wyzwaniem
Gdy poznałam Rafała, mojego męża, nie spodziewałam się, że jego matka będzie dla mnie tak trudna do zniesienia. Byłam zakochana i gotowa na wszystko, by budować nasze wspólne życie, ale pani Marzena nieustannie starała się mi to utrudnić. Od pierwszych chwil naszej znajomości dawała mi do zrozumienia, że nie jestem wystarczająco dobra dla jej syna. Zawsze krytyczna, zawsze pełna uwag, które miały mnie zniechęcić lub zranić. Kiedy nie pojawiła się na naszym ślubie cywilnym, poczułam ogromny żal, ale starałam się to zrozumieć. Powiedziała, że ślub cywilny to nic ważnego, że to tylko formalność. Dla mnie to jednak było coś więcej – symbol naszego zobowiązania wobec siebie, coś, co miało znaczenie.
Mijały miesiące, a ja uczyłam się żyć z myślą, że nigdy nie zdobędę aprobaty teściowej. Mimo to, próbowałam utrzymać w miarę poprawne relacje. Organizowałam spotkania rodzinne, zapraszałam ją na obiad, próbowałam wciągnąć ją w nasze życie. Niestety, zawsze znajdowała coś, na co mogła narzekać, co mogła skrytykować. Rafał, choć starał się to łagodzić, rzadko stawał po mojej stronie, co tylko potęgowało moje poczucie osamotnienia.
Canva
Kulminacja emocji przyszła podczas urodzin Rafała
Chciałam, żeby to było wyjątkowe wydarzenie, żebyśmy mogli cieszyć się sobą i bliskimi. Przygotowałam wszystko z największą starannością, ale kiedy tylko pani Marzena przekroczyła próg naszego domu, wiedziałam, że coś się wydarzy. Jej spojrzenie, pełne wyższości i niezadowolenia, mówiło wszystko. Czułam, że szykuje się na kolejny atak, ale to, co zrobiła, przeszło moje najśmielsze obawy.
Pod koniec wieczoru, kiedy większość gości już się rozeszła, a Rafał był zajęty rozmową z przyjaciółmi, pani Marzena podeszła do mnie z lodowatym uśmiechem. W ręku trzymała kopertę. Podała mi ją, a ja zaskoczona otworzyłam. W środku było pełno banknotów. Zrozumiałam, że chce, żebym odeszła, żebym zostawiła jej syna. Chciała kupić moje małżeństwo. Nie wiedziałam, co odpowiedzieć.
Wieczorem, gdy wszyscy goście już poszli, opowiedziałam Rafałowi o tym, co się wydarzyło. Spodziewałam się różnych reakcji, ale nie tego, co zobaczyłam – gniew i rozczarowanie wobec jego matki. W jego oczach dostrzegłam zrozumienie, ale także głęboką urazę wobec jej postawy. Wspólnie podjęliśmy decyzję, że nie możemy tak po prostu przejść nad tym do porządku dziennego. Rafał postanowił, że ograniczy kontakt z matką, a ja poczułam ogromną ulgę, że jest po mojej stronie.
Oboje obraziliśmy się na panią Marzenę, a nasze relacje z nią uległy znacznemu ochłodzeniu. Wiedziałam, że nie będzie łatwo, że to może na zawsze zmienić dynamikę naszej rodziny, ale czułam, że to była właściwa decyzja. Zasługiwaliśmy na to, by budować nasze życie bez ciągłej ingerencji z zewnątrz, zwłaszcza ze strony kogoś, kto nie potrafił zaakceptować naszego małżeństwa.
Hania