"Sporo zeszytów syna z zeszłego roku jest zapisanych tylko w połowie, a znów trzeba kupować nowe"

"Sporo zeszytów syna z zeszłego roku jest zapisanych tylko w połowie, a znów trzeba kupować nowe"

"Sporo zeszytów syna z zeszłego roku jest zapisanych tylko w połowie, a znów trzeba kupować nowe"

Canva

"Niektóre zeszyty, które kupiliśmy rok temu, zostały zapisane tylko w połowie. Ale jak to w życiu bywa, nikogo to nie obchodzi, a szkoła wymaga nowych, czystych zeszycików, bo przecież popisane zeszyty z zeszłego roku mogłyby wprowadzić istny chaos edukacyjny. Ważne, żeby pachniały nowością i pod żadnym pozorem nie zawierały śladów poprzednich, niechcianych już zapisków. W minionym tygodniu udałem się zatem z synem do sklepu papierniczego i złapałem się za głowę".

Reklama

Publikujemy list naszego czytelnika. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Czekamy na historie pod adresem: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.

Sporo zeszytów syna z zeszłego roku jest zapisanych tylko w połowie, a znów trzeba kupować nowe

Jestem zwykłym, szarym człowiekiem, który na co dzień zmaga się z codziennymi obowiązkami i wyzwaniami, jakie spotyka na swojej drodze chyba każdy rodzic. Ostatnio miałem wątpliwą przyjemność zakupu wyprawki szkolnej dla syna i doszedłem do kilku wniosków.

Przyznam się bez bicia — niektóre zeszyty, które kupiliśmy rok temu, zostały zapisane tylko w połowie. Ale jak to w życiu bywa, nikogo to nie obchodzi, a szkoła wymaga nowych, czystych zeszycików, bo przecież popisane zeszyty z zeszłego roku mogłyby wprowadzić istny chaos edukacyjny. Ważne, żeby pachniały nowością i pod żadnym pozorem nie zawierały śladów poprzednich, niechcianych już zapisków.

W minionym tygodniu udałem się zatem z synem do sklepu papierniczego i złapałem się za głowę. Niby tylko pięć zeszytów w kratkę, dwa w linie, kilka bloków rysunkowych, kredki, nowy piórnik i tornister, ale cena tego "małego" zestawu przyprawiła mnie o prawdziwy zawrót głowy. Na dodatek zapomnieliśmy o unikalnych przyborach szkolnych, które są podobno absolutnie niezbędne — brokaty, bibuły czy linijki o fantazyjnych kształtach.

Uśmiechnięty chłopiec w sklepie papierniczym Canva

Zakup wyprawki szkolnej przyprawia mnie o ból głowy

Oczywiście, te akcesoria są nie tylko drogocenne, ale też "nieocenione" dla rozwoju dziecka, które przecież musi mieć każdą pierdołę dostępną w sklepie, aby czuć się "edukacyjnie spełnione". Kiedy ekspedientka nabijała produkty na kasę, zacząłem rozważać różne opcje. Na przykład wymyśliłem, że wyślę syna do domowej szkoły przetrwania, gdzie będzie wymagany jedynie patyk do nauki rysowania po piasku.

Przynajmniej wtedy nie musielibyśmy płacić za tony papieru, modnych akcesoriów i  innych"niezbędnych" wytworów marketingu, a ja mógłbym zainwestować w inne przyjemności, takie jak opłaty za rachunki. W tym kontekście mogę przyznać, że mam jedno wielkie marzenie, aby edukacja podążała w kierunku eco-friendly. Tyle się mówi o tym, że powinniśmy działać w sposób przyjazny dla środowiska, to może nadszedł czas, aby dzieci zaczęły korzystać ze starych zeszytów.

Mam nadzieję, że przyszłość edukacji przyniesie nie tylko korzyści dla środowiska, ale też większą ilość pieniędzy w portfelach rodziców, których konta bankowe — zdaniem specjalistów od edukacji — są studnią bez dna. Na razie jednak zostajemy z wielką górą starych i nowych zeszytów i moim genialnym pomysłem na rewolucję.

Zmartwiony ojciec

Paznokcie do szkoły. Piękne propozycje dla nauczycielek i uczennic
Źródło: Instagram.com/alchemia_piekna_
Reklama
Reklama