"Mąż lepiej sobie radzi z naszą 3-miesięczną córką niż ja. Chciałabym wrócić do pracy a męża przekonać, by został w domu i opiekował się dzieckiem. Mąż wpatrzony w córkę jak w obrazek, sprawnie sobie radzi i wszystko robi z radością. Ja jakoś nie mogę w sobie odnaleźć instynktu macierzyńskiego".
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Prześlij swoją historię na: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Myślałam, że po narodzinach córki inaczej to wszystko będzie wyglądać
Jestem mamą 3-miesięcznej córki, a moje życie, jak można się spodziewać, uległo ogromnej zmianie. To, co jednak nie mieści mi się w głowie, to fakt, że mój mąż wydaje się być dużo lepszym rodzicem niż ja. Szczerze mówiąc, nie wiem, co o tym myśleć, a wewnętrznie zmagam się z różnymi emocjami, które trudno mi opisać.
Od kiedy nasza córka przyszła na świat, mąż od razu przejął inicjatywę. Od pierwszych chwil potrafił ją uspokoić, przewijać, układać do snu, a nawet karmić. Początkowo myślałam, że to normalne, że oboje uczymy się tej nowej roli i że z czasem odnajdę się w tym wszystkim. Jednak, jak się okazało, mąż wszedł w rolę ojca z niesamowitą łatwością, podczas gdy ja nadal czuję się zagubiona.
Najdziwniejsze jest to, że mój mąż, mimo że nigdy wcześniej nie miał do czynienia z małymi dziećmi, teraz sprawia wrażenie, jakby całe życie był przygotowany na bycie ojcem. Każda czynność, którą wykonuje przy naszej córce, przychodzi mu naturalnie i z wielką radością. Gdy na nią patrzy, w jego oczach widać miłość i dumę. Mam wrażenie, że mają między sobą wyjątkową więź, której ja, jako matka, nie potrafię zbudować.
Chyba powinnam wrócić do pracy, a męża poprosić by został w domu
Często zastanawiam się, czy nie powinnam wrócić do pracy, a męża przekonać, by został w domu i zajął się dzieckiem. Wiem, że w dzisiejszych czasach coraz więcej kobiet decyduje się na powrót do pracy, a ojcowie przejmują obowiązki domowe.
Fakt jest też taki, że nie czuję tego instynktu macierzyńskiego, o którym wszyscy mówią. Być może coś jest ze mną nie tak. Ostatnio myślę, że może ten mityczny instynkt to po prostu jedna z wielu ról, które kobiety przyjmują pod presją społeczną.
Wiem, że mąż nie ma nic mi za złe. Wręcz przeciwnie, nieustannie mnie wspiera i zapewnia, że jestem dobrą matką. Mimo to nie mogę przestać porównywać się do niego i zastanawiać, dlaczego on wydaje się być bardziej stworzony do tej roli niż ja.
Czasami, kiedy widzę, jak mąż z radością wykonuje każdą czynność przy naszej córce, zastanawiam się, czy naprawdę potrzebuję być tą, która spędza z nią najwięcej czasu. Myślę lepiej, żeby to on przejął tę rolę, skoro sprawia mu to tyle radości. A ja mogłabym wrócić do pracy, gdzie czuję się pewniej, gdzie wiem, co robić, i gdzie odnajduję sens w codziennych działaniach.
Ela