"Po ostatnim nieudanym związku musiałam na dłuższą chwilę odpocząć. W końcu wyszłam do ludzi, poznałam nawet paru fajnych facetów, ale póki co z żadnym z nich nie chciałabym wyjść poza stopę koleżeńską. Może następnym razem coś zaiskrzy. O zostaniu czyjąś żoną na tym etapie w ogóle nie myślę. To nie żaden wyścig ani zawody, kto szybciej znajdzie męża. Tak mi się do tej pory wydawało. Mam jeszcze czas, na założenie rodziny również. Jednak moja ciocia jest innego zdania i stale chce ingerować w moje życie".
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Czekamy na historie pod adresem: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Nie spieszy mi się, by znaleźć męża
Mam 26 lat i od dwóch lat jestem singielką. Myślę, że to stan tymczasowy — zwyczajnie chwilowo chciałabym odpocząć od związków i nie robić sobie wielkich nadziei. Co ma być, to będzie. Byłam w stałym związku przez poprzednie 5 lat i wciąż czuję, że tamten rozdział siedzi mi jeszcze pod skórą jak drzazga.
Niby wszystko już za mną, ale przy próbach nawiązania nowej relacji zbyt często porównuję ją do tej minionej. Wiem, że to wszystko jest do przepracowania. Już i tak mam wrażenie, że dużo się poprawiło. Wyszłam do ludzi, poznałam nawet paru fajnych facetów, ale póki co z żadnym z nich nie chciałabym wyjść poza stopę koleżeńską. Może następnym razem coś zaiskrzy. O zostaniu czyjąś żoną na tym etapie w ogóle nie myślę.
To nie żaden wyścig ani zawody, kto szybciej znajdzie męża. Tak mi się do tej pory wydawało. Mam jeszcze czas, na założenie rodziny również. Jednak moja ciocia jest innego zdania i stale chce ingerować w moje życie.
Ciocia koniecznie chce mnie wyswatać. Mam tego dość
Problem w tym, że poniekąd mieszkam u niej i ten stan będzie trwał jeszcze dwa lata, dopóki nie skończę drugich studiów. Ciocia ma skromną kawalerkę blisko mojej uczelni, a ja wynajmuję od niej ten lokal praktycznie po kosztach.
Nigdzie nie znalazłabym spokojnego miejsca do nauki na takich warunkach. Jestem jej za to niesamowicie wdzięczna. Jednak uważam, że nie daje jej to prawa ingerowania w moje sprawy osobiste.
Ciocia jednak nie daje się przekonać i ciągle podsyła mi kontakty do jakichś swoich kolegów. Raz postanowiła zapoznać mnie z jakimś Zbyszkiem, o 30 lat ode mnie starszym. Nie muszę chyba mówić, jak bardzo nietrafiony to był pomysł.
Innym razem zaprosiła mnie na kawę, a przy okazji przedstawiła 20-letniego syna swojej koleżanki. Zaprosiła ich niby przypadkiem na tę samą godzinę, pod byle pretekstem, ale tak naprawdę chciała, byśmy się poznali. Po 30 minutach zwiałam, bo nie mieliśmy nawet o czym gadać.
W końcu na złość ciotce umówiłam się na randkę
Gdy zwróciłam jej uwagę, że wolałabym, żeby moje sprawy sercowe zostawiła mi, tylko machnęła ręką. Stwierdziła, że ona nie zasypiała gruszek w popiele. Fakt, ciotka Maryśka po śmierci pierwszego męża szybko wyszła za mąż po raz kolejny. Ale to jej życie, a nie moje.
Dwa miesiące temu ciotka sfingowała kolejne spotkanie z synem koleżanki. Miał mi pomóc złożyć szafę w przedpokoju. Tyle że syn koleżanki nie przyszedł, bo mu coś wypadło, a zamiast niego zjawił się kolega. Słysząc to, na złość ciotce umówiłam się z nim na randkę. I muszę z przykrością przyznać, że tym razem ciotka niechcący dopięła swego.
Widujemy się z Adamem codziennie i na razie jest bardzo obiecująco. Do ślubu jeszcze daleko, nawet o tym nie myślę, ale w końcu poznałam fajnego faceta, z którym warto spędzać czas. Gdyby nie intrygi ciotki, nie doszłoby do tego.
Muszę jej chyba podziękować.
Tereska