"Przez całe życie prowadziliśmy z mężem gospodarstwo na wsi. Wychowaliśmy tu dzieci, dbaliśmy o ziemię i zwierzęta. Teraz oboje mamy ponad sześćdziesiąt lat i myślałam, że nasze życie będzie już spokojne, że zostaniemy tutaj na zawsze. Niestety, mój mąż wpadł na pomysł, żeby zrezygnować z rolnictwa i przeprowadzić się do miasta".
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Prześlij swoją historię na: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Mąż chce się przeprowadzić do miasta
Od kilku miesięcy mąż coraz częściej mówi o przeprowadzce do miasta. Jego zdaniem, powinniśmy sprzedać nasze gospodarstwo, kupić mieszkanie w mieście i tam spędzić resztę życia. Twierdzi, że praca na roli jest zbyt ciężka w naszym wieku i że lepiej będzie nam w mieście, gdzie wszystko jest pod ręką, a lekarzy i sklepy mamy na wyciągnięcie ręki.
Rozumiem, że rolnictwo nie jest już tak łatwe, jak kiedyś. Faktycznie, z biegiem lat coraz trudniej było nam nadążyć za wszystkim. Jednak całe nasze życie spędziliśmy na wsi. To tutaj się poznaliśmy, tutaj budowaliśmy nasz dom, tutaj wychowywaliśmy dzieci. Ta ziemia, te pola i zwierzęta – to wszystko jest częścią naszego życia. Nie mogę teraz tego wszystkiego zostawić.
Mój mąż nie chce tego słuchać. Twierdzi, że życie w mieście będzie prostsze, że będziemy mieli więcej czasu dla siebie, że nie będziemy musieli martwić się o codzienne obowiązki na gospodarstwie.
Miejska rzeczywistość nie jest dla mnie
Martwię się, jak odnajdziemy się w nowej rzeczywistości. W mieście wszystko jest inne – ludzie są zabiegani, nie ma tej bliskości, co na wsi. Nie potrafię sobie wyobrazić, że każdego dnia będziemy wstawać i nie mieć co robić, nie mieć gospodarstwa. Na wsi zawsze było coś do zrobienia, zawsze mieliśmy pełne ręce roboty. Nie podoba mi się pomysł życia w mieście, i bycia zamkniętą w czterech ścianach mieszkania.
Mąż mówi, że się przyzwyczaję, że ludzie żyją w miastach i są szczęśliwi. Ale ja nie jestem pewna, czy to będzie dla nas dobre. Zawsze żyliśmy inaczej – w zgodzie z naturą, na świeżym powietrzu, wśród zwierząt i pól. Nie jestem w stanie teraz zamienić tego wszystkiego na beton i hałas. Obawiam się, że stracę to, co jest dla mnie najważniejsze – spokój, ciszę i bliskość natury.
Z drugiej strony, nie chcę sprzeciwiać się mężowi. Kocham go i wiem, że on chce dla nas jak najlepiej. Może faktycznie życie w mieście jest łatwiejsze, może to ja się mylę. Ale serce mi się kraje na myśl o opuszczeniu miejsca, które było naszym domem przez tyle lat. Czuję, że jeśli przeprowadzimy się do miasta, stracę część siebie.
Malwina