"Żona odeszła 2 lata temu. Bardzo to przeżyłem, ale teraz powoli wracam do życia. Chciałbym chodzić na randki, jednak przeszkadza mi w tym dorosła córka. Kasia ma już 26 lat jednak ani myśli wyprowadzić się z domu i pójść na swoje, a w jej obecności krępuję się zapraszać koleżanki do domu".
Publikujemy list naszego czytelnika. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Czekamy na historie pod adresem: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Jestem wdowcem, ale córka wciąż u mnie mieszka
Kochałem moją żonę ponad życie i uważam, że byliśmy dobrym i zgranym małżeństwem. Jednak tak się nasze życie potoczyło, że Brygida zachorowała na ciężką chorobę. Dużo wycierpieliśmy oboje, wspierałem ją w leczeniu, jak mogłem, jeździłem z nią do lekarza i szukałem różnych terapii. Niestety nie udało się i 2 lata temu żona zmarła. Najwyraźniej Bóg tak chciał.
Na początku bardzo mocno ją opłakiwałem i nie wyobrażałem sobie, że ktokolwiek mógłby mi ją zastąpić. Jednak od jej odejścia minęły już 2 lata, a ja powoli zacząłem wracać do życia.
Poza tym nie mam serca z kamienia i też mam swoje potrzeby. W ostatnim czasie coraz mocniej zacząłem to odczuwać. No i nie jestem jeszcze stary, mam dopiero 60 lat, jestem w pełni sprawny, więc na chłopski rozum mógłbym jeszcze znaleźć jakąś miłą towarzyszkę życia na drugą połowę życia.
Ostatnio zainteresowała się mną sąsiadka z domu obok. Gdy robiłem zakupy w pobliskim sklepie, często mnie zagadywała i pytała, co u mnie. To jest fajna radosna kobieta, pomyślałem więc, że miło by było zaprosić ją na kawkę do domu. Nawet jakby nic z tego głębszego nie wyszło, to przynajmniej miło spędzilibyśmy czas.
Niestety na przeszkodzie stoi moja dorosła córka. Kasia ma już 26 lat, jednak wciąż u mnie mieszka i powoli zaczyna mi to przeszkadzać.
Krępuję się chodzić na randki
Kasia bardzo przeżyła śmierć swojej mamy, to naturalne. Tuż po odejściu Brygidy córka bardzo mnie wspierała. Po śmierci żony Kasia naturalnie przejęła jej obowiązki, jak pranie, prasowanie, czy sprzątanie domu, a nawet gotowanie. A nawet robiła to już wcześniej, bo Brygida czuła się coraz słabiej, gdy jeszcze chorowała. Oczywiście bardzo doceniam pomoc córki.
Jednak mam wrażenie, że Kasia zamiast żyć swoim życiem, za bardzo wzięła sobie do serca swoją nową rolę, czyli bycie panią domu w naszym domu.
Córka chyba sądzi, że zamieszka w tym domu już na zawsze i przejmie cały dom na własność, a ja sobie tego nie wyobrażam. Oczywiście chętnie pomogę córce kupić jakieś małe mieszkanko, ale nie wyobrażam sobie, że mamy razem mieszkać do końca życia.
Ja chciałbym jeszcze troszkę pokorzystać z życia, no i choćby pochodzić na randki. A gdy córka cały czas krząta się po domu, głupio jest mi zapraszać do siebie koleżanki.
Nie wiem, jak rozwiązać tę sytuację i przekonać Kasię, by w końcu się wyprowadziła i poszła na swoje.
60-letni wdowiec