"Jestem z mężem od kilku lat i choć z moją żoną łączy nas wiele pięknych chwil i wspomnień, to jednak nasz związek zaczął przypominać coś, co chyba najlepiej opisać jako życie pod stałą kontrolą. To nie jest łatwe do przyznania, ale mam wrażenie, że straciłem jakąkolwiek autonomię w podejmowaniu decyzji dotyczących mojego życia – nawet tych najdrobniejszych, jak wybór hobby".
Publikujemy list naszego czytelnika. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Czekamy na historie pod adresem: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Początek związku był wspaniały
Kiedy zaczynaliśmy nasz związek, czułem, że jesteśmy zespołem – partnerami, którzy wspierają się nawzajem i dają sobie przestrzeń do realizacji własnych pasji. Niestety, z biegiem czasu ta przestrzeń zaczęła się kurczyć. Moja żona stopniowo zaczęła przejmować kontrolę nad wszystkimi aspektami naszego życia. Początkowo myślałem, że to tylko jej troska, chęć pomocy w organizacji codziennych spraw. Jednak teraz widzę, że to coś więcej. Każda decyzja, niezależnie od tego, jak błaha, musi być najpierw przedyskutowana, a ostateczne zdanie zawsze należy do niej.
Weźmy na przykład moje hobby. Zawsze byłem miłośnikiem modelarstwa – budowałem modele samolotów, statków, a nawet całe dioramy. To było moje miejsce ucieczki, mój sposób na relaks i oderwanie się od codziennych obowiązków. Jednak, kiedy tylko żona zauważyła, że spędzam nad tym więcej czasu, zaczęła mówić, że lepiej by było, gdybym zajął się czymś pożytecznym. Początkowo próbowałem tłumaczyć, że to moja pasja, coś, co sprawia mi radość. Niestety, moje argumenty szybko zostały odrzucone. Ostatecznie zacząłem odczuwać presję, by zrezygnować z tego, co kocham.
Canva
Nie mogę spełniać swoich pasji
Podobna sytuacja miała miejsce, gdy chciałem kupić nowy rower, by wrócić do aktywności, którą zaniedbałem przez lata. Zamiast wsparcia, usłyszałem cały wywód na temat tego, że to niepotrzebny wydatek, że przecież mamy inne priorytety, a jeśli już chcę ćwiczyć, to przecież mogę korzystać z siłowni, za którą i tak płacimy abonament. W efekcie, zamiast cieszyć się nowym rowerem, poczułem się winny, że w ogóle o tym pomyślałem.
Nie chodzi tylko o hobby. Nasze codzienne życie również zostało podporządkowane temu, co żona uważa za słuszne. Plany weekendowe, wakacje, a nawet to, co jemy na obiad – wszystko musi być przez nią zatwierdzone. Kiedy zaproponowałem, że wyjedziemy na krótki weekendowy wypad w góry, natychmiast spotkałem się z odpowiedzią:
Ale przecież lepiej by było, gdybyśmy zostali w domu i uporządkowali ogród.
Nawet proste wyjście z kolegami na mecz, czy do pubu wymaga szczegółowych negocjacji i tłumaczeń, jakbym był nastolatkiem proszącym rodziców o pozwolenie.
Najbardziej boli mnie jednak to, że moja żona zdaje się nie dostrzegać, jak bardzo jej zachowanie mnie przytłacza. Kiedy próbuję delikatnie zwrócić jej uwagę, że czuję się zdominowany, odpowiada, że robi to wszystko z troski o nasz dom, nasze finanse, nasze przyszłe plany. Ale w tym wszystkim nie ma miejsca dla mnie, dla moich potrzeb i marzeń.
Coraz częściej czuję się jak widz we własnym życiu, jakbym nie miał prawa do podejmowania decyzji, które dotyczą wyłącznie mnie. Straciłem poczucie wolności i spontaniczności, a każda próba odzyskania kontroli nad swoim życiem spotyka się z oporem, a czasem nawet z oskarżeniami, że jestem egoistą, który nie myśli o rodzinie.
Darek