"Byliśmy zgodni co do wielu aspektów naszego przyszłego życia, włącznie z tym, gdzie będziemy mieszkać. Z racji sześciorga rodzeństwa nie mogliśmy mieszkać u mnie w domu. Z kolei teściowa to trudna osoba, o czym wiedziałam od początku, więc postanowiliśmy zamieszkać u jego rodziców tylko na czas kupna własnego mieszkania. Jednak mężowi po 2 miesiącach małżeństwa się odwidziało i w konsekwencji zechciał zostać u mamusi na stałe. Ja już po 8 tygodniach miałam dość, więc postawiłam mu ultimatum. Myślał, że żartowałam".
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Czekamy na historie pod adresem: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Mąż myślał, że mną da się manipulować
Nigdy przenigdy nie chciałam mieszkać z rodzicami mojego męża. Poznałam ich na długo przed ślubem i wiedziałam, jacy są to ludzie. Zwłaszcza teściowa, która zawsze wie wszystko najlepiej, zawsze musi mieć ostatnie słowo i każdy ma robić to, co ona chce. Jednak nie było wyjścia i musieliśmy z nimi zamieszkać, przynajmniej na pierwszy okres po ślubie.
Jednak oboje byliśmy zgodni, że chcemy kupić własne mieszkanie, więc spędzimy czas u teściów jedynie tyle, co jest absolutnie konieczne. Poza tym mieliśmy odkładać każdą wolną złotówkę na kupno własnej nieruchomości. To było dogadane jeszcze przed ślubem. Jednak już dwa tygodnie po ceremonii, mąż kupił sobie drogą konsolę, więc zrobiłam mu o to wyrzuty.
On zbagatelizował sprawę, stwierdził, że zdążymy kupić mieszkanie i dodał, że mam się niczym nie martwić. Jednak ja widziałam to inaczej. Niestety, przez kolejne tygodnie było tylko gorzej. On trwonił pieniądze, wizja kupna mieszkania coraz bardziej się oddalała, a mnie kończyła się cierpliwość. Teściowa też dawała o sobie znać i to było najgorsze.
Mąż nie chce się wyprowadzać od mamusi
W końcu po kupnie kolejnej drobnostki, która była warta krocie, nie wytrzymałam. Pokłóciliśmy się i to strasznie o wszystko. Okazało się, że mój mąż wcale nie chce się wyprowadzać z domu rodzinnego, bo jemu tam najwygodniej. Nie chciał mi tego mówić, bo bał się, że się nie zgodzę, a tak, to sytuacja jest już pod jego kontrolą. Tak więc ja mu odparłam, że albo wybiera rozwód, albo wyprowadzkę.
Myślał, że się ugnę, więc wybrał rozwód. Właśnie dlatego od razu sama wyprowadziłam się z tego domu i poszłam do adwokata. Pozew dostał po 2 tygodniach. Niestety, nic go to nie nauczyło, więc pewnie to koniec małżeństwa, małżeństwa, które trwało pół roku. Wiem jednak, że gdybym tam została, byłoby dla mnie jeszcze gorzej. Teraz mam nauczkę na przyszłość.
Agnieszka