"Zbliżały się moje 40. urodziny i wiedziałam, że to ostatni dzwonek na małżeństwo. O dzieciach już nawet nie marzyłam, ale pasowałoby, abym była mężatką. Tak więc, kiedy poznałam Grześka, postanowiłam, że jeśli będziemy się w miarę dogadywać, będę dążyć do ślubu. Tak też się stało, a ja żałuję tego najbardziej w życiu. Byłam tak zaślepiona moim staropanieństwem, że nie dostrzegłam, jakie wady ma mój wybranek. Przez to będę nieszczęśliwa do końca życia".
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Czekamy na historie pod adresem: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Grześka poznałam na portalu randkowym
W moim otoczeniu nie było w miarę odpowiednich kandydatów na męża, więc postanowiłam poszukać w sieci. Znalazłam Grześka na jednym z popularnych portali dla singli. W miarę przystojny z twarzy pisało się też nieźle. W końcu spotkaliśmy się w realu. Motylków w brzuchu nie było, ekscytacji, jedynie nadzieja, że będzie w miarę dobrym kandydatem na męża.
Tak też na niego patrzyłam, nie tylko podczas pierwszej randki, ale też przez następne dwa lata związku. Stwierdziłam, że się nadaje, choć wiadomo, ideałem to on nie był. Przynajmniej nie moim. Jednak miałam nadzieję, że między nami będzie się w miarę dobrze układało i zostanę żoną, o czym marzyłam od dzieciństwa. Dopięłam swego i wzięliśmy ten ślub.
Klapki spadły mi z oczu po kilku miesiącach
Po trzech miesiącach zaczęły do mnie docierać jego wady. Wcześniej cały czas cieszyłam się z mojego zmienionego stanu cywilnego, nowego nazwiska i gratulacji ludzi. Okazało się, że mamy inne sposoby na spędzanie wolnego czasu, poglądy dotyczące finansów i planów na przyszłość. Jakoś wcześniej nie przedyskutowaliśmy tego, a ja nie pomyślałam o tym sprawach. Myślałam tylko o ślubie.
Okazuje się, że nawet z wyjazdem na podróż poślubną był problem, bo ja wolę morze, a on góry. Ogólnie to mamy poglądy zupełnie różne, tak, jak i zdanie na większość tematów. Coraz więcej czasu spędzamy osobno, coraz częściej milczymy w trakcie rozmowy, aby nie powodować sporów przez odmienne spojrzenie na życie. Zgadzamy się tylko co do polityki, religii, zabawy we dwoje i małżeństwa, którego oboje bardzo chcieliśmy.
Teraz już wiem, że popełniłam błąd. Co z tego, że ludzie zaczęli mnie lepiej postrzegać jako mężatkę, jak narobiłam tym sobie sporo problemów. Lepiej być samemu, niż z kimś przypadkowym. Poza tym mam wrażenie, że teraz jestem mniej szczęśliwa, aniżeli wcześniej.
Ania