"Chyba źle wychowałam moje dziecko. Przez lata dawałam jej przykład, że ciężka praca popłaca i można się dorobić świetnego domu, czy nowego samochodu. Tymczasem moja córka nie skończyła studiów, bo się jej nie chciało. A teraz do pracy nie pójdzie, bo nie będzie robić za minimalną krajową na mopie, czy w sklepie. Martwi mnie jej postawa, że do tej pory nie znalazła dla siebie zajęcia i liczy, że mamusia da na wszystko. Postanowiłam, że odetnę jej kurek z kasą, może się opamięta".
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Czekamy na historie pod adresem: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Całe życie starałam się być przykładem dla mojej córki
Pracowałam ciężko, wstawałam wcześnie rano i wracałam późno wieczorem, zawsze starając się zaspokoić potrzeby rodziny. Chciałam, żeby widziała, że ciężka praca się opłaca. Dzięki niej mogliśmy pozwolić sobie na wakacje, kupno nowego samochodu, czy odnowienie naszego domu. Czułam dumę, że jestem w stanie zapewnić nam wszystkim komfortowe życie. Wierzyłam, że moje działania będą inspiracją dla mojej córki, że ona też będzie dążyć do sukcesu, że będzie ambitna i niezależna.
Z biegiem lat zaczęłam zauważać, że moja córka nie podzielała mojej pasji do pracy i ambicji. Szkoła była dla niej tylko koniecznością, a studia – chociaż rozpoczęła je z moim wsparciem – szybko porzuciła. Twierdziła, że nie widzi w tym sensu, że chce żyć na luzie i czerpać z życia. Na początku tłumaczyłam sobie, że to młodzieńcza buntowniczość, że znajdzie w końcu swoją drogę. Dawałam jej czas, cierpliwie czekałam, aż dojrzeje i zrozumie, że życie wymaga wysiłku.
Lata mijały, a ona niczego nie zmieniła
Kiedy próbowałam z nią rozmawiać, mówiła mi, że nie będzie pracować za minimalną pensję, że nie po to żyje, by harować jak ja. Bolało mnie to. Zawsze myślałam, że wychowałam ją lepiej, że przekazałam jej wartości, które pozwolą jej osiągnąć w życiu coś więcej. A teraz widzę, że ona nie ma ani ambicji, ani chęci do jakiejkolwiek pracy. Przesiaduje w domu, marnując czas na oglądaniu seriali i przeglądaniu mediów społecznościowych. Żyje z dnia na dzień, nie martwiąc się o przyszłość.
Czasem łapię się na tym, że zaczynam się obwiniać. Może za bardzo ją chroniłam, może za dużo dawałam, a za mało wymagałam. Czuję, że zawiodłam jako matka, że gdzieś po drodze zgubiłam to, co najważniejsze – nauczenie jej odpowiedzialności.
Długo myślałam nad tym, co zrobić, jak ją zmotywować do działania. Próbowałam wszystkiego: rozmów, perswazji, delikatnych nacisków. Nic nie działało. Aż w końcu doszłam do wniosku, że muszę podjąć radykalne kroki. Postanowiłam odciąć ją od pieniędzy. Nie dlatego, że chcę być surowa, ale dlatego, że muszę. Muszę dać jej do zrozumienia, że nie może liczyć na mnie wiecznie, że musi wziąć odpowiedzialność za swoje życie.
To była jedna z najtrudniejszych decyzji w moim życiu. Wiem, że to może być dla niej szok, że może poczuć się zraniona. Ale muszę to zrobić dla jej dobra, muszę ją zmusić do działania, zanim będzie za późno. Wierzę, że w końcu zrozumie, że życie to nie tylko przyjemności, ale też obowiązki, i że musi zacząć pracować na siebie, jeśli chce coś osiągnąć. To jedyna szansa, by mogła stanąć na własnych nogach i znaleźć swoją drogę.
Dorota