"Bartuś zawsze miał wielkie aspiracje. Chciał być aktorem, ale po latach nauki zajął się dziennikarstwem. Codziennie widuję go, gdy prowadzi swój wymarzony program. Niestety całkowicie o mnie zapomniał. Ponad 10 lat temu był u mnie na świętach, a śmiercią ojca nawet się nie przejął. Miał nagrania w studiu. Jestem dumna, ale boli mnie matczyne serce. Moje jedyne dziecko uważa, że jeśli wyśle kasę na święta, to wystarczy, A ja marzę o bliskości i słowach kocham cię mamo".
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Czekamy na historie pod adresem: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Widzę codziennie mojego syna w telewizorze
Bartuś zawsze miał wielkie aspiracje. Już jako mały chłopiec marzył o tym, żeby kiedyś stanąć przed kamerą. Był pełen energii, ciekawy świata, a jego oczy zawsze błyszczały, gdy opowiadał mi o swoich planach na przyszłość. Chciał być aktorem, ale po latach nauki zajął się dziennikarstwem. Wydawało mi się, że dobrze zna swoje powołanie, że znalazł swoje miejsce na ziemi.
Z dumą obserwuję, jak codziennie prowadzi swój wymarzony program. Widzę go, jak stoi tam, pewny siebie, z uśmiechem, który pamiętam jeszcze z jego dzieciństwa. Ten sam uśmiech, który zawsze rozgrzewał moje serce. Wiem, że osiągnął sukces, o jakim marzył. Jest rozpoznawalny, ludzie go lubią, a jego nazwisko pojawia się w gazetach. Ale im bardziej jest obecny na ekranie, tym bardziej wydaje mi się, że jest odległy od mojego życia.
canva.com
Ponad 10 lat temu Bartuś był u mnie na święta
To były ostatnie święta, które spędziliśmy razem, zanim jego kariera pochłonęła go całkowicie. Pamiętam, jak siedział przy stole, rozmawialiśmy o dawnych czasach, a ja czułam, że może to jest moment, kiedy znowu zbliżymy się do siebie. Ale po śmierci jego ojca nawet się nie przejął. Miał wtedy nagrania w studiu, które były dla niego ważniejsze niż pogrzeb własnego ojca. Próbowałam to zrozumieć, wytłumaczyć sobie, że ma swoje obowiązki, że świat telewizji rządzi się swoimi prawami. Ale moje matczyne serce bolało. Bolało, że nie znalazł nawet chwili, by być przy mnie w tym trudnym czasie.
Jestem dumna z mojego syna. Naprawdę jestem. Zrealizował swoje marzenia, stał się kimś, kto inspiruje innych. Ale ta duma jest przesiąknięta bólem i tęsknotą. Moje jedyne dziecko uważa, że jeśli wyśle kasę na święta, to wystarczy. Że pieniądze mogą zastąpić obecność, rozmowę, uścisk. Ale ja marzę o czymś innym. Marzę o bliskości, o tym, żeby usłyszeć, jak mówi: "kocham cię, mamo". Chciałabym, żeby choć raz odłożył na bok swoje obowiązki, żeby znalazł czas na odwiedziny, na zwyczajną rozmowę, jaką kiedyś prowadziliśmy.
Każdego dnia widzę go w telewizji i zadaję sobie pytanie, czy kiedykolwiek zrozumie, jak bardzo mi go brakuje. Jak bardzo brakuje mi jego obecności w moim życiu, jego ciepła, które kiedyś było dla mnie wszystkim. Codziennie patrzę na ekran, ale coraz bardziej czuję, że tracę go na zawsze.
Romualda