"Kaśka na początku, gdy zaczęła się spotykać z moim synem wydawała się fajną dziewczyną z dobrego domu. Po ślubie jednak bardzo szybko zaczęła mnie traktować z wyższością. Marzyłam o synowej, z którą wypiję kawkę lub wyjdę na małe zakupki, ale jednak łudziłam się. Kaśka mnie nie lubi i cud, że pozwala mi spotykać się z wnukami. Inaczej już dawno wraz z synem by o mnie zapomnieli".
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Czekamy na historie pod adresem: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Chciałam mieć fajną relację z synową
Myślałam, że moja synowa to luźna babka, z którą znajdę wspólny język i nawiążę bliską więź, jakiej zawsze pragnęłam mieć z partnerką mojego syna. Kiedy Kasia pojawiła się w jego życiu, była miła, uprzejma i wydawała się idealną kandydatką na żonę. Miała w sobie coś, co sprawiało, że czułam się przy niej swobodnie, a jej naturalny urok przekonywał mnie, że to osoba, z którą będę mogła dzielić nie tylko rodzinne obowiązki, ale i przyjaźń.
Z początku, gdy zaczęła się spotykać z moim synem, wydawała się być fajną dziewczyną z dobrego domu. Cieszyłam się, że mój syn znalazł kogoś takiego. Miałyśmy kilka wspólnych rozmów, podczas których śmiałyśmy się z tych samych żartów, a nawet zdarzyło nam się wyjść razem na zakupy. W tamtym czasie myślałam, że nasza relacja będzie się rozwijać, że może z czasem staniemy się sobie naprawdę bliskie.
Po ślubie jednak coś zaczęło się zmieniać
Kaśka bardzo szybko zaczęła mnie traktować z wyższością, jakbym była kimś mniej ważnym, kimś, z kim nie warto spędzać czasu. Nasze relacje, które na początku zapowiadały się obiecująco, zaczęły się ochładzać. Już nie zapraszała mnie na wspólne wyjścia, a nasze rozmowy, które wcześniej były pełne śmiechu, stały się krótkie i powierzchowne. Czułam, że jestem dla niej jedynie obowiązkiem, który musi spełniać, bo jestem matką jej męża, ale nic więcej.
Z biegiem czasu coraz bardziej odczuwałam, że Kasia mnie nie lubi. Cokolwiek bym nie powiedziała, cokolwiek bym nie zrobiła, zawsze wydawało się, że nie spełniam jej oczekiwań. Zaczęłam unikać jej towarzystwa, aby nie narażać się na kolejne chłodne spojrzenia i nieprzyjemne komentarze. Każda próba nawiązania bliższego kontaktu kończyła się fiaskiem. Marzyłam o synowej, z którą mogłabym wypić kawę, porozmawiać o codziennych sprawach, czy wyjść na zakupy, jak dwie przyjaciółki. Niestety, to były tylko moje marzenia. W rzeczywistości łączyły nas jedynie formalne relacje, w których brakowało ciepła i zrozumienia.
Zrozumiałam, że muszę zaakceptować tę sytuację. Nie jestem dla niej kimś ważnym i już nigdy nie będę. To, co mnie z nią łączy, to tylko wnuki, które kocham nad życie. Dla nich staram się utrzymać te trudne relacje, choć wiem, że jeśli nie one, to już dawno straciłabym kontakt z synem i jego rodziną. Cud, że pozwala mi spotykać się z wnukami, bo mam świadomość, że gdyby nie one, pewnie już dawno wraz z synem zapomnieliby o moim istnieniu.
Bożenka