"Na początku cieszyłam się, że mogę kogoś gdzieś zawieźć, bo inni pomagali mi tak przez lata. Jednak teraz zaszło to już za daleko. Non stop ktoś prosi o podwózkę i nie oddaje za paliwo, co ja robiłam zawsze. Poza tym nie mam już praktycznie żadnych wolnych weekendów, czy imprez, na których mogę się lepiej bawić, bo muszę być kierowcą. Budżet i czas wolny mocno się skurczył i to dla innych, a nie dla mnie samej. Nie tak sobie wyobrażałam posiadanie prawa jazdy i własnego auta".
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Czekamy na historie pod adresem: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Inaczej sobie to wyobrażałam
Brak prawa jazdy był dla mnie sporym kompleksem, więc wreszcie postanowiłam coś z tym zrobić. Wraz z nadejściem nowego roku zapisałam się na kurs i sumiennie uczyłam się do egzaminów. Przykładałam się też do samych jazd, bo wiedziałam, że chcę zdać to prawko. Tak też się stało i od kilku miesięcy jeżdżę wszędzie sama.
Już nikt nie musi mnie nigdzie wozić, a ja nie muszę patrzeć na tę ich łaskę i odwieczny problem, ani tłuc się komunikacją publiczną. To ostatnie było jeszcze gorsze od próśb o podwózkę, ponieważ nigdy nie wiadomo było, czy pociąg lub autobus się nie spóźni, albo nie przyjedzie za wcześnie. Nie zliczę sytuacji, kiedy musiałam biec na spotkanie, a później przepraszać za swoje spóźnienie.
Niestety, nie zdawałam sobie sprawy z tego, że robiąc prawo jazdy, nabawię się innego problemu.
Canva
Prawo jazdy zrobiło ze mnie służącą
Na początku cieszyłam się, jak ktoś prosił mnie o przysługę, bo czułam, że wreszcie to ja kogoś mogę odwieźć, a nie wiecznie ktoś mnie. Tak więc przez kilka pierwszych tygodni woziłam innych z radością. Problem zrobił się na stacji benzynowej, kiedy musiałam dołożyć kilka stówek do paliwa, by innych gdzieś zawieźć. Poza tym wolny czas też mi się skurczył.
Na początku się nie odzywałam, choć ja zawsze starałam się oddać za paliwo lub jakoś zrehabilitować się w inny sposób za pomoc innych. Teraz to ja nic nie otrzymuję w zamian. Jednak w końcu po kolejnym miesiącu delikatnie zasugerowałam, że nie zawsze jestem w stanie innych gdzieś odwieźć. Zrobiło się niemiło.
Ludzie nie rozumieją, że ja następnego dnia wstaję do pracy i nie mogę ich wozić w późnych godzinach nocnych po imprezach, że czasem w weekend ja też mam ochotę gdzieś wyskoczyć. Poza tym nie pamiętam kiedy napiłam się czegoś mocniejszego na imprezie, bo zawsze muszę być kierowcą. Z niezależnej kobiety, stałam się służącą.
Julia