"Odkąd zostaliśmy z mężem sami w obejściu, coraz bardziej dojrzewała w nas myśl, żeby zapełnić nieco kieszeń i otworzyć agroturystykę. Okolica ładna, niedaleko skałki, las, jezioro. U nas byłaby idealna baza wypadowa. Sporo osób w okolicy tak robi. Udało się dorobić łazienki, dostosować górę naszego domu i dom po dziadkach. Teraz pozostało tylko odcinać kupony i liczyć kesz".
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Czekamy na historie pod adresem: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Zdecydowaliśmy się, by otworzyć agroturystykę
Na początku roku robiliśmy remont w domu. Przy okazji odnowienia naszej części pomieszczeń, zwłaszcza kuchni, która miała już ponad 30 lat, zdecydowaliśmy się też na duże zmiany w pozostałej części domu. Mamy spory, piętrowy dom po rodzicach. Taki budowany w latach 80., typowa prostokątna kostka, sporo przestrzeni, balkon. Nie ma jedynie osobnego wejścia na górę. My nie potrzebowaliśmy aż tak dużego metrażu, a ogrzewać i dbać o niego trzeba — generowało to koszty.
Do tego przy jednym podwórku stoi też dom po dziadkach. Niski, typowy wiejski domek, podłużny z dwoma pokojami, kuchnią. Łazienki rodzice dorabiali dziadkom 15 lat temu.
Odkąd zostaliśmy z mężem sami w obejściu, coraz bardziej dojrzewała w nas myśl, żeby podreperować trochę stan konta i otworzyć agroturystykę. Okolica ładna, niedaleko skałki, las, jezioro. U nas byłaby idealna baza wypadowa. Sporo osób w okolicy tak robi.
Wydaliśmy więcej, niż planowaliśmy, ale udało się dorobić łazienki, dostosować górę naszego domu i dom po dziadkach. Teraz pozostało tylko odcinać kupony i liczyć kesz.
Canva
Nie spodziewałam się tylu niedogodności
Pierwszych gości mieliśmy w maju i cieszyliśmy się, że nasz wkład powolutku zaczyna się zwracać. Goście wyjeżdżali zadowoleni i polecali znajomym. Przyjeżdżali różni ludzie, w różnym wieku. Wynajmowaliśmy przez portal internetowy i nie zawsze mieliśmy na to wpływ. Zamieściliśmy regulamin przy ogłoszeniu i w każdym pokoju, żeby wszystko było jasne.
Nie mogłam się przyzwyczaić głównie do jednego - że nagle w naszym domu pojawili się obcy ludzie. Kręcili się po schodach, mijaliśmy się z nimi w korytarzu. Co chwilę coś chcieli albo o coś pytali. Oczywiście, zdarzali się cudowni goście, ale byli w mniejszości.
Zazwyczaj nasi bywalcy robili sobie wieczorami grilla, hałasowali, a potem szli spać i zostawiali brudny ruszt, poklejony stół i niewyniesione śmieci. Irytowało mnie to, ale myślałam, że w końcu się przyzwyczaję do niedogodności i do tego, że mamy z mężem znacznie mniej prywatności.
Poza tym przybyło mi obowiązków związanych ze sprzątaniem i przygotowywaniem pokoi. Umowa była taka, że zajmujemy się tym oboje, ale męża często nie było popołudniami i wszystko spadło na mnie. Nie miałam pojęcia, że ludzie po 4 dniach mieszkania potrafią zostawić taki nieład i całkiem zachlapaną łazienkę. Większość nawet nie umiała zdjąć pościeli przed wyjazdem. A potem jeszcze wyjechać bez słowa.
Po 2 miesiącach żałuję, że dałam się namówić
Czara goryczy się przelała, gdy któregoś razu jeden z gości narobił mi szkód w grządkach, bo źle się poczuł. Nie miał w ogóle prawa tam wchodzić. Oczywiście, nie przyznał się, a ja zauważyłam dopiero po ich wyjeździe.
Poza tym permanentnie zdarzali się goście, którzy nie doczytali regulaminu albo świadomie go łamali i przyjeżdżali do nas z psami, a jeden zabrał nawet królika. Ja jestem uczulona na sierść. Mamy zakaz zwierząt w całym obiekcie. Ale nie możemy odmówić, bo nam napiszą złą opinię. Posprzątanie po takich gościach to potem dla mnie tydzień z bańki, bo odreagowuję na zdrowiu.
Już nie mówię o puszczaniu dymka w pokoju. Tego też u nas nie wolno. Ale gros gości miała to w poważaniu. A my potem musieliśmy zamawiać profesjonalne ozonowanie pomieszczeń, by następni goście mieli świeże materace, a nie przesiąknięte zapachami. Gdybym chciała wyegzekwować od gości zwrot kosztów tych zabiegów, musiałabym raz w tygodniu zakładać komuś sprawę cywilną w sądzie.
Po 2 miesiącach mam dość. Wolałam już żyć skromnie, niż robić biznesy, które człowiekowi uszami wychodzą. Tęsknię do naszego poprzedniego życia.
Martyna