"Mieszkam w niewielkiej mieścince, gdzie nie ma zbyt wielu atrakcji. Ostatnio jednak ktoś otworzył kawiarnie, więc sąsiadka spod trójki stwierdziła, że koniecznie musimy pójść na kawkę i ciasto. Choć ledwo wiążę koniec z końcem, uznałam, że warto się tam wybrać i cała w skowronkach uszykowałam się na spotkanie. Tereska najpierw zamówiła najdroższe ciasto i smakową kawę, a gdy zobaczyła rachunek, stwierdziła, że zapomniała portfela".
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Czekamy na historie pod adresem: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Sąsiadka zaprosiła mnie do kawiarni
Mam na imię Jadwiga i piszę do Państwa z ogromnym ciężarem na sercu. Mieszkam w niewielkiej, aczkolwiek urokliwej mieścinie, gdzie wszelkie atrakcje sprowadzają się głównie do sklepów spożywczych i ławek pod blokiem. Ostatnio jednak na horyzoncie pojawiło się światełko nadziei, gdyż ktoś otworzył u nas kawiarnię.
Tereska, sąsiadka spod trójki, stwierdziła, że koniecznie musimy tam pójść na kawkę i ciasto. Choć w moim dość lichym budżecie nie przewiduję takich luksusów, zdecydowałam, że przy tej okazji warto skorzystać z oszczędności i zwyczajnie w świecie cieszyć się chwilą.
Cała w skowronkach nakręciłam włosy na wałki i wytuszowałam rzęsy, udając się na spotkanie z sąsiadką. Już od progu poczułam powiew "wysokiego standardu". Zachwycona Tereska zamówiła najdroższe ciasto i smakową kawę z bitą śmietaną, a ja wybrałam najtańszą w ofercie małą czarną i maślane ciasteczko, nie chcąc nadwyrężać portfela, skoro i tak ledwo wiążę koniec z końcem.
Canva
Nagle znalazłam się w opresji
Spotkanie przebiegało w sympatycznej atmosferze, a ja wraz z Tereską zachwycałam się wyśmienitym aromatem kawy. Wszystko było cudownie, do czasu, gdy kelner, który wcześniej z gracją przyniósł nam nasze zamówienie, podszedł do stolika z rachunkiem w ręku.
Tereska z przerażeniem na twarzy ogłosiła nagle, że zapomniała portfela. Powiem szczerze, że prawie mi serce wyskoczyło, gdy sama zobaczyłam kwotę na paragonie. Moje zamówienie kosztowało jedynie 20 zł, zaś jej prawie 60. Taka suma za taką przyjemność to zdecydowanie zbyt wiele. W jednej chwili cała ta luksusowa otoczka i wysublimowany smak kawy przestały mieć jakiekolwiek znaczenie.
Rachunek czekał do uregulowania, a Tereska — z błogim uśmiechem na ustach — czekała, aż powiem, że sama pokryję tę kwotę. Na szczęście miałam odłożoną w portfelu stówkę na czarną godzinę i mogłam opłacić nasze zamówienie, jednak ciężar, który czułam na sercu, wprost przygniatał mnie do stolika.
Sąsiadka zauważyła moje zmieszanie i próbując wyjść z opresji z godnością, choć z wymuszonym przez sytuację uśmieszkiem, zapewniła mnie, że następnym razem to ona stawia. Mimo jej chęci zadośćuczynienia zaczęłam zastanawiać się, czy w ogóle powinnam decydować się na "następny raz" w jej towarzystwie.
Jadwiga