"Orzekły zgodnie, że prawdziwa matka, gospodyni i kobieta sama sprząta swój dom albo mieszkanie i uczy tego dzieci. Skoro mam bałagan wokół siebie, to coś musi być nie halo".
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Czekamy na historie pod adresem: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Nie wyrabiam ze sprzątaniem, więc zatrudniłam panią do pomocy
Odkąd wróciłam do pracy po drugim urlopie macierzyńskim, z niczym się nie wyrabiam. W dodatku są wakacje, dzieci nie mają przedszkola, roznoszą chałupę, nudząc się w domu, podczas gdy ja staram się ogarnąć swoje zadania zdalnie i nie podpaść nowemu pracodawcy.
Dwa razy w tygodniu jest zmiana i obowiązki przejmuje mąż, a ja gnam do biura i wdrażam się w pozostałe projekty. Na początku zawsze jest trudniej i więcej do ogarnięcia, ale po dwóch miesiącach już sporo się nauczyłam. Widzę różnicę. Mimo to z utęsknieniem czekam na wrzesień, aż Ada i Kamil wrócą do przedszkola, a ja trochę odetchnę.
Jak już uporamy się z codziennością i przychodzi weekend, to żadnemu z nas - ani mi, ani mężowi - nie chce się siedzieć w domu, więc wsiadamy do samochodu i najczęściej jedziemy gdzieś na dwa dni. Ostatnio byliśmy nad jeziorem, poprzednio w parku rozrywki. Dużo się dzieje i w zasadzie cały czas mamy napięty grafik.
Jasna sprawa, że przy tym trybie nie ma czasu na to, by zająć się sprzątaniem i porządkowaniem domu. Chodzi mi zarówno o bałagan, jak i zwyczajnie o czystość. Łazienkę jestem w stanie z grubsza przetrzeć, gdy dzieci siedzą w wannie po kolei. Kuchnię też muszę ogarniać na bieżąco, bo inaczej nie dałoby się gotować codziennie obiadu.
Pozostałe pomieszczenia nie mają tyle szczęścia - kurz nawarstwia się, a rzeczy układają w sterty po kątach. W garderobie też zrobił się jeden wielki kocioł. Kompletnie nie mam kiedy się tym zająć, a że nie lubię mieszkać w takich warunkach, to zamieściłam ogłoszenie na grupie naszej dzielnicy, że zatrudnię sprzątaczkę. Trzeba sobie jakoś radzić.
canva.com
Sąsiadki nie zostawiły na mnie suchej nitki
Pani Ludmiła przychodzi już drugi tydzień i jestem bardzo zadowolona z jej pomocy. W końcu nasz dom wygląda, jak trzeba. Wszystko pięknie wyczyszczone, podłogi na błysk, nic się nie wala pod nogami, ubrania nie uciekają z szafy - aż miło mieszkać. Nawet koszule Arkowi wyprasowała.
Oczywiście, moje sąsiadki, które zawsze wszystko wiedzą, i tym razem musiały się wykazać. Nie umknęło im moje ogłoszenie i nie omieszkały zapytać o tę sprzątaczkę, kiedy minęłyśmy się na dole na placu zabaw. Myślałam, że chcą, bym się podzieliła kontaktem do mojej pani Ludmiły, ale okazało się, że chciały mnie tylko pouczyć i pomarudzić.
Orzekły zgodnie, że prawdziwa matka, gospodyni i kobieta sama sprząta swój dom i uczy tego dzieci. Skoro mam bałagan w mieszkaniu, to coś musi być nie halo ze mną. Bo jakbym była poukładana i zorganizowana, to nie musiałabym się wysługiwać sprzątaczką, jak jakaś miejska szlachta. Wstyd i dyshonor - podsumowały.
Tak mnie zamurowało, że nawet nie wdawałam się w dyskusję, tylko powiedziałam im, żeby przestały wtykać nos w nieswoje sprawy. Stać mnie, to płacę i nie muszę sama sprzątać. Jeśli zazdroszczą, to nie muszą mnie obrażać. Bez przesady, czasy, gdy to kobieta odpowiadała za cały dom, choć nie mieszka w nim przecież sama - te czasy już minęły.
Alicja