"Mieliśmy już kłaść się spać, gdy zadzwonił domofon. Przed drzwiami stał mój teść w białej koszuli z dwoma brakującymi guzikami. W ręku ściskał rączkę od walizki. Na tym deszczu wyglądał jak siedem nieszczęść".
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Czekamy na historie pod adresem: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Teściowie przez 35 lat byli zgodnym małżeństwem
Mam problem z teściami, a właściwie to oboje z mężem mamy problem, bo rodzice strasznie się ze sobą posprzeczali. Właściwie to teść narozrabiał, ale muszę to opowiedzieć od początku.
Byłam święcie przekonana, że są małżeństwem idealnym. Moja teściowa, pani Teresa - wygadana, wszędzie jej pełno, aktywna i towarzyska. Za to teść, pan Władysław - raczej typ domatora. Jak nie był w pracy, to większość dnia spędzał w fotelu przed telewizorem albo przed komputerem. W sobotę rano ruszał na ryby i nigdy nic nie złowił, ale wracał zadowolony, bo spędził dzień na pomoście w ciszy i spokoju.
Teściowa rządziła w domu, on na wszystko się zgadzał. Uzupełniali się jak dwie strony tej samej monety. Ten układ funkcjonował od 35 lat, aż w końcu przestał.
Teść zrobił skok w bok i teraz nie ma gdzie mieszkać. Przyszedł do nas
Pewnego wieczoru już miałam wskakiwać w pidżamę, gdy zadzwonił domofon. Ze zdziwieniem zobaczyliśmy, że przed drzwiami stał teść. W dodatku w białej koszuli, przy której brakowało dwóch guzików. Na zewnątrz lało, a on ściskał w dłoni rączkę od walizki.
Przeprosił, że o tej porze i bez zapowiedzi, po czym spytał, czy przechowalibyśmy go na 2 - 3 tygodnie, bo do domu nie wróci. Żona go wyrzuciła i kazała nie wracać.
W domu przyznał się, że to on narozrabiał. Dość już miał traktowania go jak niesfornego młokosa, rozstawiania po kątach i gderania nad uchem. Wyznał nam, że mama mojego męża już nie była nim zbytnio zainteresowana. Na szczęście, nie wdawał się w szczegóły.
Za to w pracy poznał taką nową pracownicę, panią Jadwigę. Najpierw się zaprzyjaźnili, a potem zaczęli spotykać po godzinach i wyszedł z tego niezły ambaras, bo teściowa jakimś cudem dowiedziała się o wszystkim i nakryła ich przed restauracją. Stąd te dwa brakujące guziki i walizka, którą łaskawie spakowała dla męża, zanim go wyrzuciła za próg. Mało tego, teść stwierdził, że to dobrze, bo on nie chce wracać.
Oczywiście, przygarnęliśmy tatę i dostał pokój syna do swojej dyspozycji, póki nie ma gdzie mieszkać. Mam mętlik w głowie. Wolałabym się nie wtrącać w ich prywatne sprawy, mój mąż też wolałby zachować dystans, ale jak lato się skończy, teść będzie musiał wrócić do domu albo przenieść się do wynajętego mieszkania, bo syn będzie potrzebował pokoju do nauki. Nie może mieszkać z nami wiecznie.
Szkoda, że się tak porobiło. Lubię ich oboje i przykro mi słuchać, że teść szukał szczęścia poza domem, a teściowa nie chce go wpuścić do domu, choć słusznie. Mógł nie kombinować, tylko skupić się na relacjach z własną żoną, a nie z koleżanką.
Dominika