"Tak się tu wspaniale mieszkało, dopóki nie przeprowadziła się ta kobieta. Niby nie jest jakaś nachalna, bo żadnych hałasów u niej nie ma, ale jednak nie odpowiadają mi pewne rzeczy. Jest lato, ja kocham w tym czasie siedzieć sobie na moim balkonie. Czytam tam książki, jem posiłki. Przez całe lato mam też non stop otwarte okno. A raczej miałam, bo teraz ta nowa sąsiadka wywiesza sobie pranie, a ono tak intensywnie pachnie, że aż mnie mdli".
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Czekamy na historie pod adresem: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Cenię sobie spokój
Cenię sobie spokój. Z mieszkaniami w blokach bywa różnie, ale ja do tej pory nie miałam żadnych problemów z sąsiadami. Wszyscy byli taką zgraną ekipą. Jak coś komuś było potrzebne, to jeden drugiemu pomagał. Nikt nikomu w drogę nie wchodził.
Marzy mi się własna działeczka, żebym mogła hodować własne warzywa i opalać się na trawie. Ale póki co zadowalam się tym, co mam. Pomidorki rosną w doniczkach na balkonie, a ja czytam książki na balkonowej huśtawce.
Ostatnio jednak to przestało być dla mnie takie przyjemne, ze względu na moją nową sąsiadkę. Już pal licho wywieszane na balkonie galoty. Jak mi się nie podobają, to mogę nie patrzeć, ale zapach to już inna sprawa, a nosa przecież nie zatkam.
To naprawdę uciążliwe
Zachowanie mojej sąsiadki jest naprawdę uciążliwe. Jeszcze, żeby ona to pranie robiła raz na jakiś czas, ale nie, ona pierze codziennie. Mieszka sama, a wiecznie ma coś do wyprania.
Chodzi konkretnie o to, że używa jakichś olejków do płukania. Wiem to od niej, bo już przecież byłam pytać, co tak intensywnie pachnie. Nie mogę powiedzieć, że cuchnie, bo ten zapach jest przyjemny, ale jest też zdecydowanie zbyt intensywny. No dla mnie za mocny.
Byłam tę moją sąsiadkę poprosić, żeby suszyła pranie w domu, ale nie była dla mnie zbyt miła i wręcz wyprosiła mnie z mieszkania, w którym swoją drogą też bardzo intensywnie pachniało.
Wolnoć Tomku w swoim domku
Sąsiadka podsumowała moją prośbę powyższym przysłowiem i uznała, że przecież nie robi niczego złego, a jak mi ten zapach przeszkadza, to nie muszę siedzieć na balkonie. Powiedziała też, że pranie będzie suszyła w domu zimą. Tylko co mi po tym? Skoro wtedy już na balkonie sobie nie posiedzę.
Mało tego, ta sąsiadka nazwała mnie czepialską. A ja przysięgam, że nikt wcześniej i nigdy mnie tak nie nazwał, tylko ona. Gdzie ja jestem wręcz "potulna" i zawsze z każdym potrafię się dogadać. Najgorzej, że nic nie mogę z nią zrobić, bo ona ma prawo wieszać to pranie na balkonie. Będę musiała to jakoś przeżyć.
Grażyna