"Babcia Ewa była najsłodszą osobą, jaką w swoim życiu znałem. Opiekowałem się nią, gdy rozchorowała się i zaległa w łóżku. Tylko ja z całej rodziny znosiłem dzielnie przez dwa lata lepsze i gorsze chwile. Babcia odeszła pięknie. Zasnęła po prostu. Długo nie mogłem się otrząsnąć po jej odejściu, bo bardzo ją kochałem. Kilka tygodni po pogrzebie, rozdzwoniły się telefony. Cała rodzina, która dotąd nie interesowała się babcią, nagle miała apetyt na spadek. Każdy liczył, że dostanie kawałek dla siebie".
Publikujemy list naszego czytelnika. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Czekamy na historie pod adresem: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Babcia Ewa była najsłodszą osobą, jaką w swoim życiu znałem
Od najmłodszych lat tworzyliśmy wyjątkową więź, którą pielęgnowaliśmy w każdym wspólnie spędzonym momencie. Jej ciepłe uśmiechy i czułe gesty były dla mnie źródłem niewyczerpanej radości i miłości. Zawsze miała dla mnie czas, nawet gdy sama miała mnóstwo obowiązków.
Kiedy rozchorowała się i musiała zalegnąć w łóżku, nie wahałem się ani chwili. Postanowiłem, że będę przy niej każdego dnia, opiekując się nią najlepiej, jak potrafię. Choroba była trudnym przeciwnikiem. Codziennie walczyliśmy z bólem, który ją dręczył, i próbowałem znaleźć sposoby, aby złagodzić jej cierpienie. Każdy dzień był pełen wyzwań - od podawania leków, przez przygotowywanie specjalnych posiłków, po spędzanie godzin na rozmowach, które miały dodać jej otuchy.
Przez dwa lata, które spędziłem u jej boku, przeżywaliśmy wspólnie zarówno chwile pełne radości, jak i te, które przynosiły smutek i bezsilność. Były dni, kiedy babcia czuła się lepiej i mogliśmy razem oglądać jej ulubione filmy czy przeglądać stare albumy ze zdjęciami, wspominając minione lata. Ale były też dni, kiedy jej stan się pogarszał, a ja czułem, jak świat wali mi się na głowę, widząc ją w takim stanie.
Mimo wszystko, nawet w tych najtrudniejszych momentach, czułem, że nasza więź jest silniejsza niż kiedykolwiek. Babcia często mówiła mi, jak bardzo docenia moją obecność i pomoc, a ja wiedziałem, że robię to z czystej miłości do niej.
Przeżyłem śmierć ukochanej babci
Babcia odeszła spokojnie, zasnęła w swoim łóżku, a ja trzymałem ją za rękę, kiedy opuściła ten świat. To był piękny, choć niezwykle bolesny moment. Długo nie mogłem się otrząsnąć po jej odejściu, bo bardzo ją kochałem i czułem, że straciłem najważniejszą osobę w moim życiu. Jej śmierć pozostawiła w moim sercu ogromną pustkę, z którą trudno było się pogodzić. Każdego dnia brakowało mi jej uśmiechu, jej ciepłych słów i obecności, która dawała mi poczucie bezpieczeństwa i miłości.
Kilka tygodni po pogrzebie zaczęły się jednak dziać rzeczy, które wstrząsnęły mną na nowo. Telefony zaczęły dzwonić jeden po drugim. Rodzina, która dotąd nie interesowała się babcią ani jej losem, nagle zaczęła wykazywać niebywałe zainteresowanie. Kuzyni, wujkowie, ciotki - wszyscy nagle przypomnieli sobie o babci i jej majątku. Każdy liczył na to, że dostanie kawałek spadku.
Było to dla mnie ogromnym rozczarowaniem. Przez lata nie widziałem ich zaangażowania ani wsparcia, a teraz, gdy babcia odeszła, pojawili się jak sępy, gotowi rozdzierać jej dorobek na kawałki. Czułem gniew i smutek, widząc, jak materialne wartości mogą zniszczyć to, co pozostało po bliskiej osobie. Każde spotkanie z rodziną stawało się coraz bardziej nieprzyjemne, pełne pretensji i roszczeń. Postanowiłem, że nic im nie dam.
Remigiusz