"Minęła zaledwie połowa wakacji, a ja już mam dość. Wprawdzie pracuję przez cały rok, ale lipiec i sierpień to szczyt sezonu. Czasem jak ktoś pyta, czy mówię po polsku w Grecji, chcę powiedzieć, że nie. Jednak to moja praca i muszę opiekować się polskimi turystami. Prawie codziennie wstydzę się przed innymi rezydentami i obsługą hotelu za moich rodaków. Narzekają na wszystko, oczekują, że każdy będzie mówić po polsku i nie mają w niczym umiaru".
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Czekamy na historie pod adresem: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Polakom puszczają hamulce na wakacjach
Za każdym razem pierwszego dnia pobytu wyjaśniam dokładnie wszystkim turystom zasady pobytu, czasem nawet kilkukrotnie. Mówię, czego nie wolno robić, w jakich godzinach są serwowane posiłki i odpowiadam na wszystkie pytania. Mimo że zawsze mam nadzieję, że pobyt danej grupy będzie spokojny, prawie nigdy tak się nie dzieje.
Polacy potrafią narzekać na wszystko i niestety rzadko ich narzekania są uzasadnione. Wiecznie nie podoba im się zbyt duża liczba innych turystów, zarówno tych z Polski, jak i z innych krajów. Poza tym chcą, aby przy basenach DJ non stop puszczał polskie disco polo. Starsi turyści nie rozumieją, że mało kto mówi po polsku, denerwują się, kiedy nie mogą dogadać się z miejscowymi.
Najgorzej jest, kiedy nastaje wieczór i jest otwierany bar. Wtedy wszystkie koktajle są bez limitu w cenie pobytu. Niestety, osobiście uważam, że powinien być ten limit, choć pewnie i o to Polacy by się awanturowali. Nasi rodacy wyznają zasadę, że nie może się nic zmarnować i piją hektolitrami. To z kolei rodzi kolejne problemy.
canva.com
Goście po koktajlach przechodzą samych siebie
Wystarczy godzina od otwarcia drink baru i mam już pierwsze nocne skargi na moich podopiecznych. Ludzie nie znają umiaru i samo chodzenie slalomem jest ich najmniejszym przewinieniem. Ludzie nie dość, że często dostają piany o drobnostki, to wychodzą liczne nieporozumienia między sobą, czy to wśród danej rodziny i ich waśni, czy też między obcymi, bo odwaga im dopisuje.
Kiedyś jedna kobieta słusznej wagi wpadła do basenu, bo po kilku głębszych zatoczyła się i nie złapała na nowo równowagi. Wyciągaliśmy ją w trójkę i trzeba było jej pomóc po wyjściu z wody. Później znów była królową imprezy, oczywiście z kolejnym szkłem w ręce. Ludzie potrafią puścić pawia przy leżakach i znowu ustawić się w kolejce po następne napoje. Rzadko się zdarza, abym miała takie problemy z ludźmi innej narodowości. Tylko jakoś Polacy nie umieją się zachować. Myślę, że all inclusive nie jest dla nich.
Małgorzata