"Ma rację, to jej dom, ale kiedy zgodziła się, abyśmy zamieszkali z nią po ślubie, nie zdawałam sobie sprawy, że ona będzie aż tak ingerować w nasze życie. Jednak sypialnia to bardzo osobiste miejsce, gdzie naprawdę nie chcę nikogo oprócz siebie i męża. A ona potrafi wejść bez pukania do pokoju, kiedy wie, że oboje jesteśmy w środku. Ja wiele rozumiem, ale gdybym była na jej miejscu, nie potrafiłabym się tak zachowywać. Ciekawe, co by zrobiła, gdyby nas przyłapała na czymś. Pewnie by stała i oglądała".
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Czekamy na historie pod adresem: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Wolałabym żyć pod mostem
Cześć, mam na imię Łucja i mam 27 lat. Od pół roku mieszkam z moim niedawno poślubionym mężem i jego rodzicami w jego domu rodzinnym. Byłoby wszystko super, gdyby nie moja teściowa. Kobieta nie pracuje, zajmuje się domem od zawsze i stara się, aby wszystko było jak najlepiej. Tylko że to jej wizja dobra jest inna od mojej.
Przyznam szczerze, że sami zapytaliśmy rodziców mojego męża, czy możemy z nimi zamieszkać po ślubie. Nie będzie to trwało wiecznie, bo zamierzamy się budować, ale wiem, że przeprowadzka na swoje zajmie nam kilka lat. Jednak oni się zgodzili i nie wyglądało na to, że będą z tego kłopoty. A niestety są.
Moja teściowa wchodzi do naszej sypialni, kiedy chce, nawet wtedy, gdy drzwi są przymknięte, a my oboje jesteśmy w środku. Nie trzeba mieć bujnej wyobraźni, co moglibyśmy wtedy robić. Jednak ona chyba nie zdaje sobie sprawy z tego. Po kilku tygodniach podpuściłam męża, aby z nią porozmawiał.
Teściowa nie widzi w swoim zachowaniu nic złego
Ona na początku jeszcze spokorniała i tak często już nie przychodziła, ale nie na długo to podziałało, bo już 2 tygodnie później wszystko wróciło do niewygodnej dla mnie normy. Właśnie dlatego postanowiłam, że to ja z nią porozmawiam. Teściowa powiedziała, że to jest jej dom i może robić, co chce, a my mamy się dostosować, bo dom jest ich, czyli teściów, a nie nasz.
Próbowałam tłumaczyć i prosić, niestety nic to nie dało. Na tym cierpię ja i moje małżeństwo, bo nie czuję się swobodnie w tym domu. W sypialni też jestem spięta, bo boję się, że teściowa wejdzie w środku akcji. Zresztą w akcie desperacji zastanawiałam się, czy nie zaaranżować takiej scenki.
Boję się jednak, że zamiast się spłoszyć i wreszcie poszanować naszą przestrzeń, ona by stała i oglądała.
Łucja