"Mój jeszcze wtedy narzeczony namówił mnie do tego, żeby po ślubie przeprowadzić na wieś. Obiecywał sielskie i spokojne życie z dala od miejskiego zgiełku. Niestety, rzeczywistość okazała się zupełnie inna, a ja czuję się zagubiona i przytłoczona nowymi obowiązkami i brakiem miejskich wygód".
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Czekamy na historie pod adresem: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
To miało być sielskie życie
Zawsze byłam związana z miastem. Tam się urodziłam i wychowałam. Miejskie życie jest dla mnie naturalne i wygodne. Kocham kawiarnie, restauracje, sklepy i wszelkie udogodnienia, które są na wyciągnięcie ręki. Lubię także chodzić do kosmetyczki, do fryzjera oraz odwiedzać centra handlowe. Dlatego decyzja o przeprowadzce na wieś była dla mnie trudna. Piotrek jednak przekonywał mnie, że wiejskie życie będzie piękne, spokojne i zdrowe. Uległam jego namowom, myśląc, że może rzeczywiście to będzie coś, czego potrzebuję.
Po ślubie przeprowadziliśmy się na wieś i zamieszkaliśmy w domu Piotrka. Pierwsze dni były ekscytujące, ale szybko zrozumiałam, że życie na wsi, to nie tylko sielskość, piękne krajobrazy i śpiew ptaków. Codzienne obowiązki związane z gospodarstwem stały się moim koszmarem. Praca przy drobiu, krowach i w polu była dla mnie czymś zupełnie nowym i obcym. Brudziłam się, zmęczenie było ogromne, a moje ręce, przyzwyczajone do biurowej pracy, były pełne odcisków i ran. Zamiast spędzać czas na przyjemnych zajęciach, musiałam zajmować się zwierzętami, sprzątać stajnię i wykonywać prace polowe.
Canva
Brakuje mi miasta
Co więcej, na wsi nie ma nawet podstawowych usług, do których byłam przyzwyczajona. Brakuje kosmetyczki, fryzjera, a nawet sklepu z podstawowymi artykułami. Każda wizyta w mieście to wyprawa, która wymaga planowania i czasu. Czuję się odcięta od świata, a moja samoocena spada, bo nie mogę zadbać o siebie tak, jak to robiłam wcześniej.
Zimą sytuacja staje się jeszcze gorsza. Śnieg, mróz i brak aktywności na zewnątrz sprawiają, że czuję się uwięziona w domu. Zimowe dni są długie i ponure, a ja nie wiem, co ze sobą zrobić. Brakuje mi miejskiego zgiełku, ciepłych kawiarni, spotkań z przyjaciółmi i spacerów po oświetlonych ulicach. Czuję się osamotniona i smutna.
Piotrek, choć kochający i wspierający, nie do końca rozumie moje problemy. Dla niego wiejskie życie jest naturalne, bo wychował się tutaj i zna wszystkie aspekty tego życia. Stara się mi pomagać i dostosowywać, ale ja czuję, że tracę część siebie, próbując dostosować się do życia, które nie jest dla mnie. Chociaż doceniam jego starania i miłość, czuję, że moje potrzeby i pragnienia są zaniedbywane. Czuję się rozdarta między miłością do męża a tęsknotą za moim dawnym życiem.
Pani z miasta