"Moja żona, kobieta, którą kocham i z którą spędzam każdy dzień, potrafi mnie niesamowicie irytować. Ona ma obsesję na punkcie układania rzeczy w lodówce w idealnym porządku, a nigdy nie domyśli się, co chcę dostać na obiad, gdy wracam z pracy. Co więcej, jestem niemal przekonany, że czasami specjalnie głośno oddycha, żeby mnie denerwować, do tego zawsze wygrywa w gry planszowe i ma lepsze zdjęcia na Instagramie".
Publikujemy list naszego czytelnika. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Czekamy na historie pod adresem: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Żona bardzo mnie irytuje
Pierwsza rzecz, która mnie doprowadza do szału, to jej obsesja na punkcie układania rzeczy w lodówce. Każdy produkt ma swoje miejsce, wszystko musi być ułożone według wielkości i daty ważności. Wygląda to jak lodówka prosto z reklamy, ale dla mnie jest to koszmar. Kiedy wracam z pracy i chcę szybko coś zjeść, nigdy nie mogę znaleźć ulubionego jogurtu. Wszystko jest przestawione i uporządkowane w sposób, który tylko ona rozumie. Czasami czuję, że żyję w lodówkowym labiryncie, gdzie każdy ruch jest skrupulatnie zaplanowany. Z jednej strony podziwiam jej porządek, z drugiej – wolałbym mieć trochę więcej chaosu, który znałem z czasów kawalerskich.
Z kolei nie jest już w stanie domyślić się, co chcę dostać na obiad, gdy wracam z pracy. Brzmi to absurdalnie, ale często wracam do domu z pracy z nadzieją, że na stole znajdę coś, na co akurat mam ochotę. Niestety, rzeczywistość jest taka, że muszę sam jej powiedzieć, co bym chciał zjeść. Wiem, że to normalne, ale w głębi duszy liczę na to, że raz na jakiś czas odgadnie moje kulinarne marzenia. Często bywa tak, że kiedy mam ochotę na coś konkretnego, na stole czeka coś zupełnie innego. Może to błaha sprawa, ale dla mnie to kolejny mały kamyk do ogródka naszych nieporozumień.
Tych kamyków jest więcej
Jest jeszcze jedna rzecz, która mnie doprowadza do białej gorączki – żona oddycha zbyt głośno. Zwłaszcza wieczorami, kiedy próbuję się zrelaksować, oglądając telewizję. Siedzimy obok siebie, a ja słyszę jej każdy wdech i wydech. Jestem niemal przekonany, że robi to specjalnie, żeby mnie zirytować. Oczywiście, zdaję sobie sprawę, że to irracjonalne, ale nie mogę się powstrzymać od myślenia, że to jej sposób na wyrażenie buntu lub żartu. Gdy jej o tym mówię, to ona twierdzi, że chyba zwariowałem.
Canva
Nasze wspólne wieczory często spędzamy, grając w gry planszowe. Jest to jeden z naszych ulubionych sposobów na spędzenie czasu razem. Problem w tym, że żona zawsze wygrywa. W cokolwiek byśmy nie grali, ona zawsze ma lepszą strategię, lepszy plan, lepsze wszystko. Czasami czuję się jak dziecko, które nigdy nie może pokonać dorosłego. Wiem, że to głupie, ale ta ciągła seria porażek naprawdę potrafi wpłynąć na moje ego.
Na koniec, jest jeszcze kwestia Instagrama. Żona wrzuca tam zdjęcia, które zawsze zdobywają więcej lajków i komentarzy niż moje. Jej zdjęcia są piękne, przemyślane, pełne detali. Moje – cóż, są po prostu zdjęciami. Próbuję nie przejmować się tym zbytnio, ale trudno jest nie zauważyć tej różnicy. Czasami zastanawiam się, czy to ja jestem taki niezdolny, czy może ona ma jakąś tajemną wiedzę na temat robienia idealnych zdjęć.
Pisząc to wszystko, zdaję sobie sprawę, że moje frustracje mogą wydawać się błahe i śmieszne. Ale w codziennym życiu te drobne rzeczy potrafią się nawarstwiać, tworząc prawdziwe wyzwania. Kocham swoją żonę i wiem, że ona kocha mnie. Nasze życie razem jest pełne miłości i wsparcia, ale czasami te małe irytacje potrafią przesłonić nawet najpiękniejsze chwile.
Krzysiek