"Każdy dzień stawał się coraz większym wyzwaniem, a ja czułam, że tonę w morzu obowiązków. Moje dzieci potrzebowały matki, ja sama walczyłam ze swoimi słabościami po rozwodzie, a do tego wszystkiego dochodził mój ojciec. Mój ukochany tatko, który od lat zmagał się z różnymi schorzeniami. 80 lat to nie lada wiek, a jego zdrowie wymagało stałej opieki i troski. Każda drobnostka była dla niego wyzwaniem - umycie się, zjedzenie posiłku, czy nawet przejście do łazienki".
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Czekamy na historie pod adresem: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Wiedziałam, że coś muszę zmienić
Serce mi pękało na samą myśl, ale zdecydowałam się oddać tatka do domu starości. Wybrałam najlepszy, jaki znalazłam, miejsce, gdzie będzie miał profesjonalną opiekę, towarzystwo innych seniorów i odpowiednie warunki do życia. To była jedna z najtrudniejszych decyzji w moim życiu. Kiedy wchodziłam z nim do tego budynku, miałam wrażenie, że zdradzam go w najgorszy możliwy sposób.
Mój brat, Marek, nie chciał nawet słyszeć o tym rozwiązaniu. Zawsze miał coś do powiedzenia, zawsze krytykował, ale kiedy trzeba było pomóc, zawsze się wycofywał. Nazywał mnie wyrodną córką, oskarżał, że czyham na majątek tatka, że chcę się go pozbyć, żeby zdobyć jego mieszkanie. Nie rozumiał, że to nie było dla mnie łatwe, że każda jego słowa raniły mnie głęboko. Nie chciałam majątku ojca, chciałam tylko, żeby miał godne warunki do życia, których ja nie mogłam mu zapewnić.
Brat nie zrozumiał
Próbowałam tłumaczyć Markowi, że to dla dobra tatka, że ja nie daję już rady. Moje dzieci są jeszcze małe, wymagają ciągłej uwagi i opieki, a ja ledwo radzę sobie z codziennymi obowiązkami. Ale on nie chciał słuchać. Każde nasze spotkanie kończyło się kłótnią, a ja czułam, że tracę resztki sił.
Gdy odwiedziłam tatka po raz pierwszy w domu starości, zrozumiałam, że podjęłam właściwą decyzję. Widziałam, jak opiekują się nim profesjonaliści, jak ma towarzystwo innych osób w jego wieku, jak odzyskuje siły i uśmiech. To miejsce było dla niego najlepszym rozwiązaniem, choć serce mi krwawiło, że nie mogłam mu tego zapewnić sama.
Każdy dzień jest dla mnie walką. Walką o dzieci, o siebie, o ojca. Staram się być silna, nie zwracać uwagi na oskarżenia brata, na jego pretensje. Wiem, że zrobiłam to, co musiałam. Dla dobra mojego ojca, dla dobra mojej rodziny. Może kiedyś Marek to zrozumie, może kiedyś przestanie mnie osądzać.
Ela