"Miesiąc temu wróciłam do pracy i w związku z tym potrzebowałam osoby, której mogłabym zaufać, żeby zaopiekowała się Antosiem przez kilka godzin dziennie. Padło na babcię, czyli moją mamę, która od roku jest już na emeryturze. Mama była zachwycona, że będzie mogła spędzić czas z ukochanym wnusiem. Miałam nadzieję, że moja mama jest na tyle rozsądną i nowoczesną babcią, że unikniemy odwiecznych konfliktów typu spór o noszenie czapeczki, prasowanie ubranek albo zbyt wcześnie wprowadzony nocnik".
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Czekamy na historie pod adresem: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Babcia zajęła się moim synem, gdy wróciłam do pracy
Z początkiem lipca skończył mi się urlop macierzyński i musiałam wrócić do pracy. Chętnie zostałabym jeszcze z Antosiem, ale nie mieliśmy takiej możliwości. Jedynie skróciłam sobie wymiar pracy z całego etatu na część, żeby w ciągu dnia być poza domem tylko przez 6,5 godziny (licząc dojście do pracy i z powrotem). Opieki nad Antosiem podjęła się jego babcia, a moja mama, co mnie cieszyło, bo miałam do niej zaufanie.
Moja mama znała moje zapatrywania na temat rodzicielskie i wydawało mi się, że stara się szanować moje zdanie. Miałam nadzieję, że moja mama jest na tyle rozsądną i nowoczesną babcią, że unikniemy odwiecznych konfliktów typu spór o noszenie czapeczki, prasowanie ubranek albo zbyt wcześnie wprowadzony nocnik.
Nie namawiała, kiedy odmawiałam podawania słodzonego kompotu dziecku, bo wolałam, żeby Antoś od najmłodszych lat przyzwyczaił się do wody jako podstawowego napoju. Poza tym nie podawaliśmy mu nic mlecznego, bo miał alergię na BMK.
Babcia trochę tylko głową kręciła, że ci dzisiejsi rodzice przesadzają z troską. Za jej czasów inaczej się robiło i "wszyscy żyjo", a ja jakoś też w dzieciństwie piłam kompocik truskawkowy do obiadku i mleczko od krowy i nie mam dziś z tego tytułu żadnych problemów. Ale na tym temat się zakończył. Poza tym, że mama lubiła sobie czasem pogadać, trzymała się moich wytycznych.
Dlatego gdy rano wychodziłam do pracy, nie martwiłam się o Antosia, bo wiedziałam, że jest w dobrych rękach. Dziadkowie zaraz po rodzicach są osobami, którymi najbardziej na wnusiu zależy. Babcia poza tym dobrze gotowała, więc i o obiadki dla Antosia nie musiałam się zbytnio troszczyć. Jak nie zdążyłam ugotować mu nic na następny dzień, babcia umiała sobie poradzić i zrobić dla wnusia posiłek z mniejszą ilością soli, niż dla siebie.
Babcia ubiera Antosia w rajstopki wbrew pogodzie
Przez pierwszy tydzień wydawało mi się, że moja mama trzyma się naszych zasad, które Antoś miał wpajane od maleńkości. Tymczasem okazało się, że nieco się przeliczyłam. Zaczęłam nabierać wątpliwości, gdy dokładnie przyjrzały się załącznikom, które dostawałam od babci.
Moja mama z własnej woli kilka razy dziennie przesyłała mi wiadomości i pokazywała, co akurat robią z Antosiem, żebym za nim nie tęskniła. Spacer po parku albo zabawę w piaskownicy były jak najbardziej okej, tyle że co innego zwróciło moją uwagę.
Na przykład wczoraj na zewnątrz było 30 stopni, a mój synuś miał na nogach ciemne rajstopki. Złapałam się za głowę i przejrzałam resztę wiadomości. Dopiero wtedy zorientowałam się, że mój Antoś codziennie był ubierany w zupełnie zbędne skarpetki, choć obecnie panowały upały.
Od razu zadzwoniłam do babci, o co chodzi z tymi rajstopami i skarpetkami, a ona na to:
Przecież wiatr wieje. Ubrałam go, żeby go nie przewiało, bo się jeszcze zaziębi.
Ręce mi opadły. Po nitce do kłębka, okazało się, że babcia tylko przy mnie respektowała nasz sposób wychowania i ubierania Antosia, a gdy syn był u niej, świadomie robiła wszystko po swojemu i nie dała sobie w ogóle przetłumaczyć, że latem jest za gorąco na rajstopki albo że tak mały człowiek nie potrzebuje codziennie jeść słodyczy.
Zawiodła moje zaufanie. Od jutra szukam niani.
Matylda