"Kiedy Antoś się urodził, moja mama była w siódmym niebie. Skakała koło mnie i zajmowała się nim całymi dniami. Do momentu, kiedy się jej znudziło. Teraz muszę wysłać go do żłobka, bo matka odmówiła mi pomocy przy dziecku".
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Czekamy na historie pod adresem: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Wyczekane dziecko
Rok temu urodziłam ślicznego synka. Antoś był wyczekanym dzieckiem — chyba najbardziej przez moją matkę. Wcześniej ciągle dopytywała, kiedy zostanie babcią. Kiedy już urodziłam, naprawdę byłam pod wrażeniem. Gdy wróciłam do domu ze szpitala, mama się do nas wprowadziła i pomagała mi przez całą dobę. Wstawała do niego w nocy, a w dzień sprzątała i przygotowywała mi posiłki, żebym mogła zająć się dzieckiem. Było to bardzo miłe z jej strony. Cały czas zachwycała się Antosiem, bujała go, nosiła na rękach, całowała jego małe stópki.
Myślałam sobie wtedy, że jestem taka szczęśliwa, że moja mama odnalazła się w roli babci. Bo niestety w roli matki nie zawsze było tak kolorowo. Liczyłam na to, że teraz będę miała pełne wsparcie. W końcu wiadomo, że im dzieci starsze, tym więcej przy nich roboty. Czas mijał, aż skończył się połóg. Mama stwierdziła, że już nie potrzebuję pomocy i wróciła do siebie. Liczyłam na to, że będzie jeszcze przychodzić, w końcu nie mieszka aż tak daleko, w tym samym mieście. Ale niestety twierdziła, że ciągle ma coś do załatwienia. A to lekarz, a to zakupy, a to spotkanie z koleżankami.
Canva
Wyrodna babcia
Najbardziej było mi przykro, kiedy naprawdę byłam wykończona i zadzwoniłam z prośbą, aby przyjechała zająć się dzieckiem, bo chciałabym odespać kilka godzin, a ona powiedziała, że nie może, bo ma zajęcia z jogi.
Mimo tego, że się tak migała, ciągle miałam nadzieję, że po moim urlopie macierzyńskim mama weźmie do siebie Antosia i zajmie się nim. W końcu będzie miał dopiero rok, a ja już będę musiała wracać do pracy. Mama nie pracuje, jest już na emeryturze i ma dużo czasu. Powiedziałam jej, że zapłacę za czas, kiedy będzie siedziała z wnukiem. Długo się zastanawiała, ale w końcu powiedziała, że może się nim zająć dwa razy w tygodniu, a w pozostałe dni ma iść do żłobka.
Kochanie, przecież wiesz, że mam napięty grafik. Ja też bym chciała żyć. Nie zostało mi już wiele. Zrozumiesz to, jak będziesz w moim wieku
- tłumaczyła.
Ja tego niestety nie rozumiem. Przecież sama chciała zostać babcią. A obowiązkiem babci jest zajmowanie się wnukami. A teraz wszystko na mojej głowie. Najgorsze jest to, że Antoś będzie musiał iść do żłobka. Jak sobie o tym pomyślę, łzy same cisną mi się do oczu. Ale niestety nie mam wyjścia. Wszystko to wina mojej matki.
Beata