"Kiedyś myślałam, że znalezienie męża i założenie rodziny to jeden z moich najważniejszych życiowych celów, ale dziś w mojej głowie nie ma już śladu po tych staroświeckich i przeterminowanych przekonaniach. Gdy patrzę na moich rodziców, to odechciewa mi się małżeństwa. Moje życie w pojedynkę w zupełności mi wystarcza i nie czuję potrzeby wpuszczania do swojego świata kogoś, z kim koniec końców będę żyła w dwóch skrajnych obozach".
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Czekamy na historie pod adresem: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Błędne przekonanie na temat założenia własnej rodziny
Mąż, dzieci, rodzina – to było coś, co jako nastolatka postrzegałam w kategoriach największego osiągnięcia każdej kobiety. Duży wpływ na takie myślenie miała oczywiście moja mama oraz babcia, które najwięcej życiowych rad dawały mi właśnie w odniesieniu do życia w rodzinie oraz wychowywania dzieci.
Ja uwierzyłam w to wszystko do tego stopnia, że jakieś pierwsze licealne miłości były dla mnie czymś, co miało dążyć do tego mojego spełniania pod postacią rodziny. Jest mi głupio, gdy dziś o tym wszystkim myślę, ale pamiętam, jak z moim pierwszym poważnym chłopakiem wybieraliśmy imiona naszych dzieci. Z drugiej strony, która kobieta tego nigdy nie robiła.
Ostatecznie ta relacja nie przetrwała próby czasu, a każda kolejna w połączeniu z tym, co widziałam na co dzień w domu rodzinnym, utwierdzała mnie w przekonaniu, że to wszystko nie jest dla każdego, a na pewno nie jest dla mnie i wolę zostać singielką może i do końca swoich dni, kto wie.
canva.com
Niepoprawne wzorce rodzinne
Jako dziecko i później nastolatka nie dostrzegałam tego, co dzieje się między moimi rodzicami. Z moje perspektywy wszytko było w jak najlepszym porządku, a nawet jeśli widziałam jakieś zgrzyty, to szybko usprawiedliwiałam sobie w głowie, iż jest to w pełni normalne w relacji dwojga dorosłych ludzi.
Na całe szczęście dziś wiem, że normalne nigdy nie było i nigdy nie będzie, więc sama zaczęłam się obawiać powielania pewnych schematów. Przez to wybrałam życie w pojedynkę. Z całą pewnością jest to zasługa rodziców i tego, jak układają się ich wzajemne relacje.
Mój ojciec chodzi wiecznie obrażony i kontroluje moją mamę na każdym kroku, począwszy od spotkań z koleżankami aż po wydatki na podstawowe produkty zarówno do jedzenia, jak i utrzymania domu.
Moja matka z kolei chodzi wciąż niezadowolona i nigdy nie doceniała tego, co ojciec dla niej robił, a powinna, bo dobrych rzeczy zrobił w swoim życiu naprawdę niewiele. Efekt tego jest taki, że od lat moi rodzice żyją ze sobą niczym lokatorzy, którym już z uwagi na wiek nie chce się opuszczać zajmowanego od lat mieszkania. Uczucia dawno zgasły, a pozostało jedynie przyzwyczajenie. Ja takiego życia nie chcę.